sobota, 30 lipca 2016

21.06.2013

Było trudno. Nawet bardzo. Ktoś nazwałby to horrorem. Koszmarem. 

Choc z perspektywy trzech lat wydaje się to byc tak odległe jak era dinozaurów... Przeszłośc jest do pamiętania na tyle na ile pomaga w teraźniejszości. Bo to ona jest najważniejsza...kształtuje przyszłośc...

Jest 12.03. Parkuję pod szpitalem Bielańskim i idę na KTG w 40 tygodniu. Klasyka. Sztampa. Banał. XXI wiek. Normalka. Może nawet urodzę naturalnie mimo wcześniejszej cesarki...ale mam taki nastrój, że kto wie:)

Dziś Panna O, za dokładnie 5 godzin wraca z zielonego przedszkola. Mam więc czas na "szybciutkie" KTG bo poród wg. planu za 3 dni. 

Nie ma miejsc w pokojach. Jak zwykle. Kładą mnie w korytarzu obok sal porodowych. Pierwsze ukłucie niepokoju, gdy pielęgniarki nerwowo poruszają się wokół "maszyny". Jednak jestem spokojna Panna O też zafundowała mi "problematyczne" KTG, dzięki czemu trafiłam na oddział i rodziłam bez stresu, że mnie odeślą ze szpitala. Wtedy było to normą. Taki mały wyż demograficzny 2006. Leżę podłączona i myślę. A myśli jest wiele. A potem ... potem wizyty lekarza, pielęgniarek. Zgody "na" i czekanie na sale operacyjną bo bez cesarki się jednak nie obędzie. Po dwóch godzinach idę na sale. Za oknem szaleje letnia burza. Letnia to ona tylko z nazwy. Szaleństwo totalne. Konary trzaskają. Lekarze się śmieją, że sobie wymyśliłam datę. Przesilenie letnie.
Przesilenie letnie to moment, w którym promienie słoneczne padają prostopadle do stycznej przechodzącej przez Zwrotnik Raka.
Ja myślę za to, że "zrodzona w burzy" to dobry tekst. Co najmniej jak Daenerys z "Gry o Tron". Małą przykładają mi na chwilkę, zbyt krótką, do policzka. Mówią "10". Zawijają. Ja odpływam. 

Jeszcze nie wiem. Budzę się z dziwnym poczuciem przerażającej samotności. Wiem, że im szybciej się "uruchomię" tym szybciej oddadzą mi małą. Uruchomienie trwa 12 godzin. Idziemy z M, gdy przychodzi, zobaczyc Zoję. Jest w inkubatorze. Pielęgniarki szepczą. Nikt nic nie wie. Nikt nic nie chce powiedziec. Jest sobota rano. W poniedziałek będzie lekarz, który ze mną porozmawia. 

Wyję całą sobą bezgłośnie. 

Nadchodzi czas koszmarnej bezsilności i przerażającej samotności....liczę minuty do poniedziałku...

środa, 27 lipca 2016

Zepsuta perła

Gdy E. położyła na stoliku branzoletkę z wadliwymi perłami dotknęło mnie przeświadczenie jak bardzo pasują do siebie....Mała Zi i ta perła.

Widzieliście kiedyś zepsutą perłę? 
Nie zniszczoną tylko "wadliwą". 

"Wartość pereł jest zawsze funkcją ich barwy podstawowej, połysku, przeświecalności, kształtu, charakteru powierzchni, wielkości (masy)." 

Te wadliwe  to nigdy hodowlane tylko naturalne. Tzw. barokowe o bardzo nieregularnych kształtach. Często pęknięte i powyginane. Choc od ponad sześciu tysięcy lat perły należą do najwartościowszych kamieni szlachetnych, czasem bardziej lub mniej modne to jednak nie te "zepsute". Te nie kuszą oczu. Nie da się otworów wywiercic w miejscu mniej ładnym. Nie da się wady wyciąc i sprzedac reszty na broszki czy elementy biżuteryjne. To nie plamy, które można „obrać" z warstwy powierzchniowej, dzięki czemu odzyskają choc częśc pierwotnej urody.

Ich "nie kulistośc" byłaby do przełknięcia gdyby należały do grupy tych "sławnych". Nasze wadliwe jednak nie są perłą palatycką czy perłą Lao-tze. Nikt ich nie wyceni na 40 milionów dolarów. Chociaż czasem, gdy na nie patrzymy wydaje się byc wielce możliwe, że są łzami aniołów. Albo, że ostrygi w których je znajdowano były zapładniane przez tęczę dotykającą wód oceanu.

Tylko my (wybrani) wiemy jak wiele kosztuje Perłoródkę rzeczną czy Pterię longisquamosę wydanie na świat wadliwej perły. Tylko kto właściwie dał prawo określac ich wadliwośc lub przydatnośc właśnie NAM (tej "normalnej" większości)? 

Wolę moją naturalną wadliwą perłę niż te sztuczne: "antylskie" lub "francuskie". Po co ładny wygląd bez prawdziwego wnętrza? By dobrze wyglądac? By inni zazdrościli? Podziwiali? 

Nie. Ja dziękuję. Zgadzam się z Krzyżowcami. Noszona blisko na sercu chroni przed ranami. Wiem o tym od 3 lat. Moja wadliwa perła ma na imię Zoja - Mała Zi i w prezencie dostała zespół wad genetycznych znany powszechnie pod nazwą Zespół Downa. I jest to najlepiej opakowany zespół wad jaki można sobie wyobrazic....

ps. Nazwa epoki Barok prawdopodobnie pochodzi od słowa barroco, które po portugalsku oznacza perłę o nieregularnym kształcie. Mała Zi jest bardzo barokowa, zwłaszcza gdy "foszkuje" lub zachwyca się czymś.



Cytaty i wiedza na temat pereł pochodzą z http://www.stare.jubilerskie.info/perla/