czwartek, 24 grudnia 2020

Całusek od Zozo, dla Was wszystkich! Najlepszych Świąt jakie można sobie wyobrazić zaraz po zakończeniu tego pandemicznego szaleństwa a te najbliższe niech będą tak dobre jak się tylko da!

niedziela, 1 listopada 2020

K2 - mowa

/>


K2 (Czogori, Lambha Pahar, Dapsang, Kechu, Mount Godwin-Austen, ośmiotysięcznik, najwyższy szczyt Karakorum, drugi co do wysokości szczyt Ziemi. Jest to ostatni ośmiotysięcznik niezdobyty zimą.

Geniusze wcale nie mają z „górki” myślę czytając życiorysy Alberta Einsteina czy Thomasa Edisona. Jednak życiowa prawda babki, „że ten kto w życiu ma pod górkę będzie miał potem lepsze widoki” każe mi wierzyć w dobrą siłę trudności.

Warto rozmawiać. Takie podejście sprawdza się zawsze. Z córką nastolatką, która ma dość nauczania zdalnego a w perspektywie egzamin 8-klasistki i w tle słowa wychowawczyni, że nie ma co się oszukiwać (ona i reszta klasy), że z trójkowego ucznia piątkowego egzaminu nie będzie. Upsik. A co jeśli uczeń próbny egzam pisze na 4 a oceny ma na 2 i 3? Jak to świadczy o nauczycielu, który go uczy a może klasycznie jak to drzewiej bywało "upupia". Bo przecież proces "upupiania" nie skończył się magicznie jak za dotknięciem różdżką Dumbledore'a. Teraz nawet może trwać w najlepsze. Taki mamy klimat. Szkoła miała i znów ma produkować ludzi „upupionych”,totalnie niezdolnych do samodzielnego myślenia. Bo i po co? Więc skoro taki właśnie to wygląda to rozmowa jest niezbędna. Musi bowiem ten syn i ta córka, uczeń i uczennica zrozumieć, że ich opinie są ważne. Ich emocje są zdrowe chociaż może niechciane. Ich uczucia mają prawo być wyrażane. Kwestia formy i treści. Kwestia rozmowy. Przestrzeni do dialogu. A w drugim rzędzie już siedzą empatia i umiejętność słuchania. Ze zrozumieniem.
Tylko co ma zrobić matka, dziecka nie mówiącego. Mającego tyle do powiedzienia, że w powietrzu wibrują niezrozumiałe wybrzmienia wyrazów, zdań, pytań. Mamy komunikator jednak to skraca tą cudowną możliwość do dyskusji, zaangażowanej przemowy, emocjonalnej opowieści.. Skraca albo i spłyca do zdań pełnych suchego realizmu w komputerowym głosie. Nawet, gdy naciskamy przyciski emocji i uczuć.
Jest mi źle...A co jest źle.. Jest smutna. Jest zła. F. uderzyć w głowa ręka. Jest samotna.
Mama płacze tak by nie było słychać. Widać łzy. Mała Zi je przeciera. Całuje. Mama może mówić, dużo mówić. Piętaszek przecież też nauczył się tak mówić. Słuchając. Więc mama mówi. Opowiada po raz 214 bajkę o Czerwonym Kapturku albo o 3 Świnkach. Opowiada o tym jak kocha swoje córki. Jakie Mała Zi ma oczy, jaki był dziś dzień. Co będą robić jutro. Jak było, gdy była w brzuchu. Jaki smak ma mango. Czemu kot tak śmiesznie mruczy. Mama mówi i mówi i mówi. Nawet, gdy Mała Zi śpi. Mama mówi, że jest dobra, piękna i mądra. I potem zmienia kolejność. I znów.
Mama zasypia.
Czy mówi przez sen?
Nie ma pojęcia.... #jestZnamiDorotkowo

niedziela, 25 października 2020

wHAt??

 Nie wiem co się dzieje na "tym" świecie. Myślę oczywiście o moim kochanym kraju, i piszę to bez nawet grama sarkazmu. 

Jestem patriotką. Segreguję śmieci. Podnoszę papierki na ulicy. Staram się oszczędzać wodę. Kupować minimum rzeczy. Uczę dzieci odpowiedzialności, empatii i solidarności. Poza historią nasyconą martyrologią czytamy o wielkich polskich podróżnikach, naukowcach. Historia i patriotyzm to churchilowskie "krew, znój, pot i łzy" jedynie w czasie wojny. W czasie pokoju ... no właśnie nie wiem czy teraz mamy czasy pokoju... Jednak, jeśli mamy właśnie czasy pokoju to brak hejtu w necie, uśmiech i pomoc sąsiadowi, nie oszukiwanie w kolejce na poczcie, rozliczanie podatków w kraju a nie raju podatkowym. To jest ok.

Więc nie rozumiem tego co się dzieje. Jest XXI wiek. Teorię wielu ma opanowaną. Robią przeglądy auta. Myją ręce przed jedzeniem i po toalecie. Więc czemu nie myślą? Kiedy w historii ludzkości cokolwiek zakazami i karami udało się zmienić na dobre? 

Jakieś propozycje?  

By rodzice chcieli być rodzicami dziecka z niepełnosprawnościami, takiego jakie właśnie chronić stara się aktualna Władza powinni mieć:

- pełną wiedzę tego co ich może spotkać,

- opiekę psychologiczną przed porodem a pełen pakiet lekarsko-rehabilitacyjny po,

- łatwy dostęp do edukacji specjalnej (a może wreszcie czas na włączającą?),

- pakiet ochrony ich pracy i ich zdrowia....

Pisała o tym pani Agata Komorowska. Pisało o tym wielu rodziców dzieci z niepełnosprawnościami takimi własnymi i przysposobionymi. Jednak jak widać myśleć empatycznie się nie da. W Polsce trzeba cierpieć. Cierpienie mamy przecież we krwi. Jak za długo jest dobrze to ciach walnijmy coś by sobie pocierpieli te polki i te polaki. Trzeba "nieść swój krzyż", "być mesjaszem narodów", być przez kogoś napadanym, podtapianym, rozbieranym. 

Wystarczyłoby zadbać o komfort "normalności" życia rodzin dzieci z niepełnosprawnościami. Świadomość i edukacja. Włączanie w codzienność młodych ludzi z zespołem Downa a nie trzymanie ich poza życiem społecznym (szkoła, studia, dom, rodzina, praca).  Promocja sportu osób z zespołem Downa. Promocja normalności. Empatii a nie tylko obojętnej tolerancji. Gorzej...zazdrości, że się "dostaje" jakieś świadczenie zamiast pracować. Jakieś "miliony monet" (tych żółtych chyba) jako dodatek na edukację dziecka z niepełnosprawnością.

I potem, kiedy będzie normalnie, kiedy będzie przepięknie... Wtedy zaproponować swoim obywatelkom i obywatelom zmianę prawa.


 

czwartek, 22 października 2020

Co nowego?

 Zdaję sobie sprawę, że nie pisałam od trzech miesięcy. Wybaczcie jednak tak jakoś wyszło, że życie nasze i tak w pośpiechu to jeszcze przyśpieszyło. 

Covid19 był podobno w odwrocie. My postanowiliśmy na tydzień pojechać jak co roku do Rowów. Nawet nam te Rowy w sezonie nie przeszkadzały. Były ryby u pani Jagody na obiad i kolację. Była plaża bez zbytniego plażowania w godzinach, które dyktowała Zozo (mało plażowe dla innych więc nie mieliśmy problemu z dystansem społecznym). Potem mieliśmy siedzieć na działce i robić różne fajne rzeczy. A wyszło tak, że dostałam pracę jako nauczycielka w szkole...w Ł. Krótka rodzinna narada i postanowiliśmy, że ja wracam na rynek pracy (przecież po coś te trzy studia podyplomowe i 20 kursów robiłam). Niedźwiedź "zostaje w domu" i teraz on ogarnia logistykę rehabilitacji Zozo. Wracamy też do Ł. 

No i trzeba było to wszystko ładnie i szybko zrobić. To zrobiliśmy. Jednak czasu na pisanie mi nie wystarczyło. Stąd to przedłużające się milczenie. Teraz jednak już wróciłam.

 

sobota, 25 lipca 2020

Ucieczka z miasta

Uciekamy z miasta na Naszą Wieś.
Zawiesimy się w bańce drobnego szczęścia wśród zieleni. Naładujemy baterie na kolejny rok.
  • Piłkę nożną w Barca Academy.
  • Pływanie z panią Oliwią.
  • Rehabilitacje z projektu "Do świata z Dorotkowem".
  • Zerówkę, czyli ostatni rok w kochanym przedszkolu.
  • Ćwiczenia mowy z pomocą słuchawek Forbrain.
  • Treningi słuchowe metodą Tomatisa.
  • Jak się uda to mikropolaryzację mózgu.

Byle bez Covid19 i innych takich mało fajnych rzeczy...Może mama wreszcie uporządkuje notatki i zacznie pisać książkę dla Zozo/o Zozo? Kto to wie...

Do zobaczenia! Do przeczytania!
#jestZnamiDorotkowo

poniedziałek, 20 lipca 2020

Myśli rozczochrane... myśli potargane

Co mnie czeka jeszcze? - to podstawowe pytanie, które zadawałam sobie w 2013 roku i 2014 i 2015 i 2017.... Czarna seria. Szukałam w pamięci kawałków rozbitego lustra próbując ocenić kiedy minie felerne siedem lat. Spowiedź z samą sobą kogo skrzywdziłam, komu coś zniszczyłam... Trudno się nam nastawić, że w życiu czasem "taktojest", chcemy wierzyć w celowość i uporządkowanie przy jednoczesnym uwzględnieniu funkcjonowania systemu "karma-come-back".
To chyba oczywiste. Chcemy nadać naszemu życiu jakiś sens a cierpieniu już szczególny. Stąd tak dużo osób, uważa, że urodzenie dziecka z niepełnosprawnością to wyróżnienie od Boga. Bowiem "tylko Ty mogłaś dać temu radę". Co jest ogromnie nie śmiesznym żartem. A tak poza tym...każdy dałby radę.

Teraz czasem nachodzą mnie takie myśli potargane przez wiatr, może nie dziejowy ale życiowy. Kiedy będzie następny trudny moment? Czy wtedy gdy Zojka spyta czemu jest inna niż reszta? Bo, że jest wie już dziś. Tylko ten moment świadomego dostrzeżenie swojej odrębności i (oby nie!) gorszości. Czy będę umiała jej to wyjaśnić z empatią bez etosu i gadce o "wyróżnieniu"? Czy będzie to przy okazji odrzucenia towarzyskiego przez rówieśników? A może złamane serce pierwszej miłości?

A co będzie gdy, nawiązując do tej miłości, będzie chciała mieć chłopaka? Męża? Dzieci? Życie seksualne? Już mam nowy siwy włos na skroni...

A praca? A samodzielne mieszkanie? Tych dwóch ostatnich się nie boję. Robimy wszystko by miała takie możliwości....Dziękuję Wam za wsparcie Panno O i Panie Niedźwiedziu.



środa, 15 lipca 2020

Anapurna - ciągłe "nie"

Annapurna  dziesiąty co do wysokości szczyt Ziemi (8091 m n.p.m.).


Jest to pierwszy szczyt 8000 zdobyty przez człowieka. Jego zdobywcy niestety ulegli poważnym odmrożeniom i ślepocie śnieżnej. Maurice Herzog, późniejszy minister sportu, w swojej książce „Annapurna – pierwszy ośmiotysięcznik” napisał, że są inne Annapurny w życiu człowieka.

Zoja operowanie słowem "nie" doprowadziła do perfekcji. Nawet to w języku angielskim brzmi idealnie "no" z mega brytyjskim akcentem rodem z Oxfordu. Niestety ja nie opanowałam opanowania jakie powinnam zachować w odpowiedzi na owe "nie". Po prostu nie byłam na nie gotowa. Zadawałam pytania będące stwierdzeniami w założeniu mimo pytajnika na końcu. Coś w typie:"Zozo, chce Ci się siusiu. Może pójdziesz do łazienki?". Nie był to, przyznam, popis mojej inteligencji ani intelektualnej ani emocjonalnej. Wszak gdzież by miała moja latorośl pójść? W róg pokoju? Pod lodówkę? Cóż. Myślenie myśleniowe (wersja odmienna od roszczeniowego) nie włącza się w opcji matka-polka czy matka-wariatka ani nawet matka-basic.

Długo dochodziłam do prawdy, że istotnym elementem prośby jest otwartość na odmowę. Gotowość nie tylko do usłyszenia ale i zaakceptowania słowa "nie". W jakimkolwiek by ono języku nie zostało nadane.

* albański: jo; nuk
* angielski: no;
* bułgarski: не
* chorwacki: ne; ne
* czeski: ne
* dolnołużycki: ně
* duński: nej, ikke; u
* esperanto: ne
* fiński: ei
* francuski: non,
* górnołużycki: ně
* grecki: όχι,
* hebrajski: לא (lo)
* hiszpański: no
* islandzki: nei,
* litewski: ne
* łacina: non
* jidysz: ניין (nejn);
* niemiecki: nein;
* portugalski: não
* pruski: ni
* rosyjski: нет,
* słowacki: nie
* szwedzki: nej,
* tagalski: hindi
* węgierski: nem
* włoski: no

A przecież to  podstawa w przypadku prośby. No chyba, że ta prośba jest tak na prawdę zawoalowanym żądaniem. Chciałam pomocy, współpracy. Bez manipulacji (przecież mamę bolą plecy), bez transakcji ja-tobie-ty-mnie, bez groźby (b
o nie będzie bajki!). Tylko jak zmotywować takiego małego stwora z dodatkowym chromosomem skoro bez dodatkowego jest to dość trudne... I gdy doszłam do otwartości na owo "nie". A powiem szczerze, że odbyło się to w trudzie i znoju bo czym skorupka za młodu nasiąknie tym grozi, manipuluje i straszy jako rodzic. No więc, gdy już byłam gotowa na odmowę. Zrozumiałam potrzebę autonomii mojej młodszej córki mimo jej całkiem świeżych 7 lat. Jej gorącą chęć do bycia samodzielną i samowystarczalną właśnie w tym momencie. Jej gorącą potrzebę zabawy właśnie w tym momencie. Jej ogromną ciekawość innego tematu właśnie w tym momencie.... To usłyszałam:"Mami, tak", "Mami, przetasam"...

No i ech....nie dogonię jej nigdy.
Ich, bo i Panny O...mam nadzieję, że dam radę dotrzymać im kroku...Zawsze. Każdą chwilą. Tu. Dziś. Jutro. I nawet, gdy mnie nie będzie.
  1. Niektóre dzieci są z natury skłonne do współpracy, gdy słyszą „nie”. Inne nie chodzą na żadne ustępstwa. Od czego to zależy? Okazuje się, że upór u dzieci (zresztą u dorosłych też) powodują: bezpośrednie polecenia, które nie pozostawiają wyboru i stawiają dziecko pod murem (niektóre dzieci są na nie szczególnie wrażliwe) – zamiast „ubieramy się” lepiej powiedzieć: „chcesz założyć spodnie czy spódnice”, „Musimy iść dzisiaj do trzech sklepów. Do którego idziemy teraz?” zamiast „Wychodzimy na zakupy”. komunikaty, które uzmysławiają dziecku stratę są tak skonstruowane, że pokazują, że dziecko ma niewiele do powiedzenia i postępując zgodnie z zamysłem rodzica, pozostaje bez czegoś, na czym mu bardzo zależy. niespójne i niejasne granice – jednego dnia dziecko może więcej, innego mniej. Wszystko zależy od samopoczucia rodzica. Nie ma jednoznacznych granic. Odwróć uwagę Jeśli wiesz, że dana sytuacja może przynieść problemy, dobrze się do niej przygotuj, zawczasu wymyślając, jak odciągnąć uwagę dziecka od tego, co mu bardzo się nie podoba. Rozmawiaj, słuchaj, nazywaj uczucia Dzieci, które są wysłuchiwane, czują się rozumiane przez rodziców są bardziej skłonne do współpracy. Mniej się buntują a ich upór jest mniej „bolesny”. Warto pokazać maluchowi, że rozumiemy jego uczucia. Ich potwierdzenie, zauważenie, sprawia, że często stają się one mniejsze i łatwiejsze w opanowaniu. Dziecko wie, że ma do nich prawo, czuje się zrozumiane, kochane, szybciej się uspokaja. Trudno jest usłyszeć „nie”… Gdy słyszysz „nie”, chcesz od razu walczyć, prawda? Lubisz podejmować własne decyzje. Rozumiem to. Naucz dziecko dawać i brać Często upór dziecka wynika z braku umiejętności dzielenia. Warto popracować nad tym. Więcej na ten temat. Zauważaj dobre zachowanie Wielu rodziców nie widzi dziecka, gdy jest ono „grzeczne”. Są dostatecznie zmęczeni uporem, który staje się normą przez większość dnia, by pochwalić zachowanie malucha, kiedy nastaje spokój. Te krótkie chwile, gdy dziecko jest skłonne do współpracy, wydają im się zasłużonym odpoczynkiem. Tymczasem to jeden z głównych błędów. Zamiast tego warto wyrobić sobie nawyk opisywania rzeczywistości: „widzę, że dobrze się bawisz. Podałeś zabawkę siostrze. Teraz razem możecie miło spędzić czas. Bardzo mi się to podoba”. Pozwól dziecku uwierzyć, że jest dobre! Ono chce być takie. Zwłaszcza w Twoich oczach. Nie rozmawiaj z twierdzą Gdy Twoje dziecko zatyka uszy, obraża się, wyraźnie manifestuje, że nie interesuje go, co masz do powiedzenia, nie dyskutuj z nim, nie próbuj do niego dotrzeć słowem. To strata czasu. Pozwól dziecku ochłonąć…i szanuj swój głos i własne nerwy. Poczekaj aż dziecko się uspokoi i będzie gotowe słuchać. Wtedy jest odpowiedni czas na rozmowę. Obserwuj dziecko i zaproponuj rozmowę, gdy nadejdzie ku temu odpowiednia chwila. Niestety musisz wykazać się ogromną cierpliwością i opanowaniem, a to nie jest proste i wymaga ciągłej pracy nad sobą. Pozwól się uczyć przez doświadczenie Pamiętam, że gdy byłam mała, lubiłam doświadczać rzeczywistości empirycznie. Nie wierzyłam na słowo. Chciałam wszystkiego dotknąć, posmakować, sprawdzić, czy jest rzeczywiście gorące, zimne, niesmaczne lub surowe… Warto pozwolić dziecku na uczenie się przez doświadczenie. Oczywiście wszędzie tam, gdzie nie zagraża to jego zdrowiu. Uparte dziecko będzie właśnie w ten sposób testować postawione mu granice. Nie wystarczą mu słowa „nie wolno”, będzie chciało sprawdzić je w praktyce – co się stanie, gdy jednak to zrobię – czy rzeczywiście podłoga po umyciu jest mokra, czy woda jest zimna….co się stanie, gdy włożę palec do surowego ciasta. Czasami dziecko potrzebuje nawet kilkunastu prób, by przekonać się, że „nie wolno” naprawdę oznacza, że nie można. Nie bądź wrogiem Jeśli dziecko wyczuje, że z rodzica stajesz się wrogiem, stroną konfliktu, która stara się wygrać starcie, udowodnić, że ma rację, szybko jego zaciekłość wzrośnie. Będzie robić wszystko, by wyjść z sytuacji z twarzą, a jego przekór będzie rósł. Przecież tak samo reagujemy, my dorośli. Konflikt się sam nakręca, a problem nie znika. Poza tym dziecko, któremu nie pozwolisz na manifestowanie swoich uczuć bardzo szybko będzie pokazywać swój upór w inny sposób, na przykład mocząc łóżku długo po czasie, w którym nauczyło się używać pieluszek, swój gniew skieruje na siebie – obgryzając paznokcie, czy na złość „odmrażając sobie uszy”, zdejmując czapkę na spacerze. Spójrz na sytuację z jego punktu widzenia Dziecko może upierać się przy pewnym rozwiązaniu, bo jest ono dla niego wygodniejsze, korzystniejsze. Może wybrać określoną bluzkę, bo ta, którą Ty mu wskazałaś, jest dla niego niewygodna. Może upierać się przy samodzielnym ubieraniu, bo zwyczajnie chce się nauczyć tej umiejętności, zwłaszcza gdy widzi, że starsza siostra opanowała tę sztukę całkiem nieźle.

    Czytaj więcej: https://www.sosrodzice.pl/sposoby-uparte-dziecko/

piątek, 10 lipca 2020

Być jak każdy, być sobą

Kiedyś Ktoś zapytał, czego oczekuję od systemu edukacji dla mojej młodszej córki, tej z dodatkowym chromosomem. Pytanie to jak kamyczek lawinę, wywołało we mnie wielowątkową gonitwę myśli. Właściwie co jakiś czas zastanawiam się nad odpowiedzią.

Jedno co udało mi się ustalić z samą sobą to to, że chciałabym aby pomogła jej stać się zwyczajnie niezwyczajną pełnoprawną osobą. Wiem, że przy dzisiejszym stanie prawa będzie to bardzo trudne. Podobnie przy dzisiejszym stanie świadomości i podejścia do ludzi z niepełnosprawnościami. Widząc co się dzieje w konwencjonalnych szkołach mam ciarki na plecach myśląc o szkołach specjalnie dedykowanych dzieciom takim jak Zozo....

Z drugiej strony... Zmiany w społeczeństwie zachodzą bardzo szybko. Widzę, jak demony wyłaniają się z otchłani naszych umysłów wyciągane niczym króliki z kapelusza na potrzeby cynicznych polityków. Dziś pan Przemek Kossakowski jedną podróżą z samochodem pełnym dodatkowych chromosomów otworzył ludziom serca i oczy. Może i umysły. Co będzie, gdy pojadą w drugą trasę? Albo i trzecią? Może w kolejnych edycjach pojawią się koleżanki Zojki: Wiktoria? Maja? Zosia? Albo koledzy Adaś? Filip? A gdy kolejne dzieciaki z zespołem Downa pojawią się w życiu aktorów, celebrytów, muzyków?

Dodatkowy chromosom przy 21 parze nie będzie opisywany jako choroba a osoba z zespołem Downa nie będzie na niego "cierpiała"? Świat przyszłości jest niesamowicie elektryzujący. Jestem przewrażliwioną optymistką. Wiem, że nawet, gdy ogłoszą obowiązkowe szkoły zamknięte dla osób z niepełnosprawnościami lub jakieś inne restrykcje wykluczające ich z życia społecznego to będę stała na barykadach. Co mi tam. Stara jestem. Warszawka bądź co bądź z babki. Mazowszaneczka z prababki. I kundel wszystkiego z czego moja Ojczyzna może być dumna i zawstydzona.

A miało być o edukacji....na rzesz jeżu kolczasty...To chyba początki demencji...

 

środa, 8 lipca 2020

Do świata z Dorotkowem


Koronawirus opóźnił nas i realizację programu fundacji Dorotkowo. Teraz trwa wyłanianie rehabilitantów. Liczę, że będziemy mogli zacząć działać jeszcze w te wakacje.

Trzymajcie kciuki!
#jestZnamiDorotkowo

piątek, 26 czerwca 2020

Down in the road


Długo zbierałam się do recenzji programu prowadzonego przez Przemka Kossakowskiego. "Down in the road" bo o tym oczywiście piszę podoba mi się. Zarówno sposób w jaki pan Kossakowski....

Nie. nie tak. 

Profesjonalizm i empatia nie podszyte litością ani pogonią za sensacją. To z jakim....

Też nie tak.

Droga w którą zabiera Przemek Kossakowski młodych ludzi z zespołem Downa...

A może to oni zabierają jego?

-----------------------------------------------

 道 (dao, tao) chińskie słowo oznaczające "ścieżkę", "drogę" także "klucz" a interpretowane jest również jako "nauka".  W szerszym rozumieniu, filozoficznym, tao jest wiedzą o życiu, której trudno się nauczyć gdyż jest intuicyjna. Tak więc będąc w drodze, doświadczając pewnych zdarzeń, dotykając swoich emocji, dochodzimy do właściwej prawdy o życiu. To najbardziej prawdopodobne zrozumienie przeze mnie przesłania programu "Down in the road". Wiem, że dość enigmatyczne (dla niektórych może rozlazłe) jednak tao jest

niedefiniowalne z natury rzeczy (zdefiniowane zmienia swoją naturę). Mając córkę z zespołem Downa inaczej oglądałam ten program niż Ci co nie mają styczności z trisomią 21 na co dzień.

Tam, gdzie moja znajoma K widziała "ludzie z ZD uczą nas by cieszyć się z oczywistych oczywistości: możliwości stanowienia o sobie, samodzielności w prostych tematach" albo co pisała na FB A "szczerość wypowiadania własnych uczuć bez kalkulacji co mi to da, wow, przydałoby się nam wszystkim" ja widziałam Małą Zi, gdy dorośnie.

Już dziś umie uruchomić pralkę w odpowiednim programie...
Robi ciasto na naleśniki coraz doskonalsze...

Czy będzie mogła znaleźć pracę?
Czy będzie mogła założyć rodzinę?
Czy będzie traktowana jak inna ale jednak część społeczeństwa?

Tao Te Ching

Droga wody

Podobno wielkie dobro jest jak woda,
podtrzymująca życie bez świadomego wysiłku,
płynąca naturalnym prądem, zapewniająca pożywienie,
odnajdywana nawet w miejscach odrzucanych przez zachłannego człowieka.
Tak właśnie wygląda droga tao.

Niczym woda, mędrzec pozostaje pokorny,
jego umysł płynie w medytacji, nie posiada pragnień,
jest głęboki w zamyśleniu, w swych czynach delikatny i taktowny.
W mowie szczerość prowadzi mędrca,
który jako przywódca po prostu jest kim jest.
W rządzeniu, kompetencja jest jego celem, co zapewnia poprawność jego kroków.

Ponieważ nie działa dla własnej korzyści,
ani nie tworzy zbędnych konfliktów,
jest poprawny w swych czynach w stosunku do wszystkich ludzi.

 

poniedziałek, 22 czerwca 2020

Parasport i koniec sezonu piłkarskiego Zozo

Wczoraj zakończył się sezon piłkarski w Barca Academy, gdzie Zozo miała przyjemność uczestniczyć w zajęciach dla dzieciaków z niepełnosprawnościami od stycznia tego roku. Sezon był dość krótki przez Covid19 jednak bardzo efektywny. Czekamy na koniec wakacji by dalej kopać bramki:) na boisku. A do tego czasu na ogródku i pod blokiem. Jak widzicie temat sportu mocno mnie wciągnął dzięki Zozo (już widzę ją na olimpiadzie za 10 lat) i temat parasportu stał się jednym z ważniejszych. No i tutaj właśnie lekki zgryz: "para-sport".

Jako, że jestem świeżo po odsłuchaniu on-line wykładu profesora Bralczyka zacznę "polonistycznie". Przedrostek "para" znaczy tyle co niby, prawie choć patrząc na jego greckie pochodzenie również obok. Wyraża jednak tak czy inaczej zaprzeczenie czy nawet osłabienie tego co jest drugą częścią składową słowa. Tak więc mamy "paramedycynę", "paramilitarny", "parapsychologię" czy "paranormalność". Mamy też "parasport".

I tutaj odzywa się we mnie wściekłość niczym u wkurzonej gzami krowy. Jaka "para-"? Jakie osłabienie? Jakie zaprzeczenie? Czy ktoś oglądał zawody sportowe z udziałem osób z niepełnosprawnościami? Ktoś widział ich zmagania z samym sobą? Ktoś wreszcie widział ich wyniki? Zwłaszcza po olimpiadach ...

Na tle "normalnych" sportowców, którzy to parają się sportem. Albo nieraz partaczą. Łatwo mi mówić z perspektywy kanapy jednak nie chodzi mi tu o dawanie dobrych rad lub ubolewanie nad słabymi wynikami zawodowych sportowców co jest typowe dla wielu kanapowo-sezonowych  kibiców.  Chodzi mi o docenienie na właściwym poziomie doceniania pracy jaką osoby z niepełnosprawnościami wkładają w sport. Czym jest sport?

sport,- wg. PWN z założenia pokojowe współzawodnictwo, którego istotę stanowi indywidualna bądź zespołowa rywalizacja (wg określonych reguł) prowadzona zgodnie z zasadami fair play oraz dążenie do osiągania jak najlepszych wyników, podejmowane także m.in. w celu rekreacji i doskonalenia własnych cech fizycznych.

Czy jest jakaś różnica w sporcie zwykłym a sporcie osób z niepełnosprawnościami patrząc na powyższą definicję. Więc czemu dodajemy im lekko lekceważące "para-"? Czy mam rozumieć, że sport kobiecy podobnie był kiedyś traktowany i trzeba po prostu czasu aby wszystko się znormalizowało?

Jeśli tak. To poczekam. Oby tylko czas się pośpieszył. Sport osób z niepełnosprawnościami różni się jedynie dostosowaniem zasad i sprzętu do ich ograniczonej sprawności. Różni się też faktem, że gdyby takie osiągnięcia jak te sportowców z niepełnosprawnościami mieli sportowcy "zdrowi" i "normalni" to newsy były by we wszystkich mediach. Kręcono by o nich co najmniej jeden materiał w tygodniu. O funduszach, które byłyby pewne i chętnie kierowane od rządzących, biznesu ect nie wspominając. Chcę doczekać czasów, gdy niepełnosprawni złoci olimpijczycy będą mieli zagwarantowane emerytury. Chcę doczekać czasów, gdy aby wyjechać na Światowe Igrzyska osób z zespołem Downa nie będzie trzeba organizować zbiórki w necie a sponsorzy będą ustawiali się w kolejkach do nich.  Brak systemowego wsparcia mnie oburza. Słowa pani Pauliny Gadomskiej-Dzięcioł (Fundacja SONI), iż "sport osób z zespołem Downa rozwija się bardzo prężnie pomimo braku systemowego wsparcia dla tej dziedziny. Jego rozwój wynika głównie ze sprawczej siły rodziców, którzy wierząc w możliwości swoich niepełnosprawnych dzieci, kierunkują je w stronę sportu, motywując do codziennych ćwiczeń i treningów. Pokonują przy tym liczne bariery, zarówno organizacyjno-logistyczne, jak i te wynikające z niewłaściwego postrzegania osób z zespołem Downa przez otoczenie. Często bowiem, chcąc zapisać dziecko na zajęcia sportowe, spotykamy się z odmową uzasadnianą „specjalnymi potrzebami osób niepełnosprawnych”, którym nie są w stanie sprostać „zwykli” instruktorzy i trenerzy, nieposiadający dodatkowego kierunkowego wykształcenia w obszarze pedagogiki specjalnej czy fizjoterapii osób niepełnosprawnych."  zasmucają. Więc ja jako osoba niewykształcona w fizykoterapii osób z niepełnosprawnościami, logopedii, integracji sensorycznej, komunikacji alternatywnej, globalnym czytaniu, terapii ręki ect, ect. powinnam jak najszybciej zaniechać pracy z moją córką. Wszak nie mam "uprawnień".

Gęby pełne frazesów jak to "w zdrowym ciele zdrowy duch" i utyskiwania jak to młodzież "unika lekcji WF" doprowadzają mnie do białej gorączki. Zozo ma w sobie "powera" jak wiele mi znanych dzieciaków z dodatkowym chromosomem. Zamiast nastawić rodziców na pro-sportowe formy rehabilitacji dajemy złudne wrażenie, że tylko przestrzeń szpitalno-senatoryjna jest dla nich. Mała Zi jest koszmarnie upartym stworzeniem i nie ma dla niej wersji "nie da się". To przecież dwie istotne cechy dobrego sportowca. Znów ograniczenia są w nas: normalsach.
 
Dla zainteresowanych rozmowa z panią Pauliną Gadomską-Dzięcioł o sytuacji sportu osób z zespołem Downa TUTAJ oraz o dofinansowaniu przez MS TUTAJ.

 

piątek, 12 czerwca 2020

Rodzina 2020

W moim mieście - Chcą abyśmy wybierali komunikację miejską ale do SKM już na 4 stacji się człowieku nie wepchniesz no i te "standardowe" opóźnienia. 

W mojej dzielnicy - Promują dojazd do nowego metra ale zlikwidowali linię która bezpośrednio jeździła do Centrum. Teraz mam 2 przesiadki.

Ale zaraz, zaraz... po co o tym  piszę na blogu Zozo? Bo tak samo jest z niepełnosprawnymi dzieciakami. Rodzicie i ...co? I jajco.

A teraz jeszcze mi tutaj machają kartą Rodzina 2020....


Szanowny Panie Prezydencie,


Łatwo się na plakacie wyborczym umieszcza hasło o pomocy dla rodzin niepełnosprawnych bo przecież co to kosztuje. Tyle co praca osoby projektującej plakat no i druk. To co dla polityka jest chwytliwym tekstem dla mnie to codzienność. Dziękuję za kolejne "szmal plus" bo nie chodzi mi o pomoc tylko o wsparcie. Rzeczywiste i kompleksowe. Żeby się chciało bardziej: wstać, uśmiechać i żyć.

Gdy przez Sejm, media i społeczeństwo przetaczała się dyskusja o programie "Za życiem" pani Agata Komorowska wysłała do prezesa Kaczyńskiego list z postulatami. Postulaty te kompleksowo obejmowały w mojej ocenie nasze, rodzin z niepełnosprawnością na pokładzie, potrzeby. Partia rządząca miała się przyjrzeć temu dokumentowi. Nie wiem czy długo jeszcze przyglądać się będzie bo chyba nie skończyła. Wszak na nic z tego co postulatach podane liczyć w realu nie można.

Panie Prezydencie może warto by porządnie zabrać się za weryfikacje tego co się napisało? W programie "Za życiem" jest przecież tak dużo zadań, które warto by na serio wpisać do realizacji.

Dlaczego nie można by po urodzeniu dziecka z niepełnosprawnością np. z zespołem Downa zrobić koniecznych i szczegółowych badań diagnostycznych na podstawie, których opracowany będzie plan leczenia i rehabilitacji? Zamiast odgórnych trzech na krzyż rodzajów terapii dla wszystkich. Zamiast nerwowego przeglądania forów rodzicielskich w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące nas - rodziców - pytania.

Dlaczego nie można zatrudnić tych z rodziców, którzy rezygnują z pracy zawodowej by opiekować się dzieckiem niepełnosprawnym, na normalnej umowie dając im pensję, świadczenia a nie odbierające godność zasiłki i dołujący zakaz pracy. Przecież emeryci mogą "sobie" dorobić. I to z naszego punktu widzenia kwotę niebotyczną. A my? Czy wbicie nas w poczucie bezsilności i obniżenie naszego standardu życia do "poniżej" jest pomocą lub wsparciem? Przecież tak wiele mamy pomysłów i umiemy pogodzić ogrom spraw.

Walka o miejsce w przedszkolu po to by walczyć o miejsce w szkole. Czy nie można zastosować dla każdego dziecka niepełnosprawnego, które tego wymaga, nauczania indywidualnego? Dobrze przeszkolona kadra, empatia na dzień dobry od każdego z uczestników procesu edukacyjnego. Po co wydzielać i wykluczać? Oczywiście są dzieci, które wymagają placówek specjalnych jednak tych z upośledzeniem w stopniu znacznych i głębokim nie ma wcale tak dużo. Więcej jest tych dla których integracja w społeczeństwie "normalnych" jest niezbędnym elementem socjalizacji. Ta integracja przyda się "normalnym" bo pomaganie słabszym, akceptowanie inności nigdy nikomu nie przyniosło ujmy. Nauka nie pójdzie w las w przyszłości będą lepszymi ludźmi jako przełożeni, pracodawcy, rodzice.

Panie Prezydencie, wiem, że Pan tego nie przeczyta. Piszę to by wyrzucić z siebie całą gorycz jaką zastałam w swoich ustach po zobaczeniu programu Rodzina 2020.


niedziela, 7 czerwca 2020

Szpital

Tak "pandemiczny" problem wyrósł jak na drożdżach z epidemii Covid19, problem z rehabilitacjami czy wizytami lekarskimi. Wiem, że każdy z nas ma problemy logistyczno-administracyjne tylko w przypadku tak szczegółowo zaplanowanego kalendarza wyjęcie czterech miesięcy z życiorysu całkowicie się sypie.

A w przypadku dzieciaków takich jak Zozo trzeba być czujnym. Stąd do kalendarza wprowadzamy w trakcie roku wizyty u okulisty, kardiologa, lekarza rehabilitacji, psychologa, laryngologa, stomatologa, ortodonty, endokrynologa,ortopedy, surdologopedy a od zeszłego roku niestety też gastroenterologa. Z jednej strony twierdzę, że posiadanie dzieciaka z zespołem Downa ma ten plus, że można "spodziewając się niespodziewanego" dzięki trzymaniu przysłowiowej ręki na pulsie wykluczyć mnóstwo problemów.

Stąd wypadnięcie z systemu tak mnie smuci. Przepadły nam właśnie wizyty u czterech specjalistów a dodatkowo niestety cała diagnostyka (laryngologiczna) w szpitalu (Centrum Zdrowia Dziecka). Ech....

piątek, 29 maja 2020

Na RODOS!

Ponieważ można już jeździć na łono przyrody regularnie uwalniamy drzemiące w nas moce natury i pakujemy całą menażerię i wio na Wsio. Nasze pod Warszawskie Rodos. Znacie ten skrót? Rodzinne Ogródki Działkowe Otoczone Siatką w skrócie RODOS. Nie byłam na greckiej Rodos jednak w dzisiejszych czasach myślę, że u nas jest co najmniej tak samo fajnie.

A może i fajniej?




piątek, 22 maja 2020

Trudne słowa

A może powinnam raczej napisać, trudność w składaniu słów. Aktualne. Trudność wynika z braku czasu. Tak wiem. Przecież "siedzę w domu, bo jest kwarantanna" więc czasu mam mnóstwo. No więc...nie mam.

Dzień zaczynamy przedłużonym procesem wstawania. A to śniadanko, a to toaleta, samoobsługa (i moja i Zozo o Pannie O nie wspominając) i przechodzimy do pierwszych zajęć. Panna O okupuje zdalną edukacją komputer więc my uskuteczniamy działania stolikowe. Klejenie. Malowanie. Zaznaczanie. Wycinanie (to ja, Zozo niechętnie wycina). Rysowanie. Uzupełnianie. Kolorowane. No naprawdę jest duużo pracy.

Potem mamy drugie śniadanie i po nim prace domowe. No wiecie, Zozo problemu z uruchomieniem pralki, zmywarki czy też z ich opróżnianiem mieć w przyszłości nie będzie. Tak piszę bo oglądając Down the Road widzę, że może to być problematyczne.

Jak już ogarniemy domowe obowiązki i przygotowania do obiadu siadamy do puzzli (chętnie) lub domino (niechętnie). Potem Panna O kończy lekcje i jemy obiad. Po obiedzie jest bajka (huraa!) albo dwie (jeszcze większe HURRA) a może nawet trzecia (zależy czy mama musi coś zrobić na komputerze w tzw spokoju). No i zajęcia dwa. Znów męczymy sylaby, labirynty, cienie, szlaczki.

Potem jest zabawa samodzielna, siostrzana ... no i z górki. Kolacja. Toaleta. Wieczorna integracja. Czytanie książeczek (kiedy otworzą te biblioteki bo ja już nie mam budżetu na nowe a stare znamy na pamięć!! Uwolnić Biblioteki! No panowie! Ministrze i Premierze!). Potem jeszcze opowiadanie bajki-usypiajki. Mamy na tapecie trzy....ale o tym w oddzielnym poście. Może niedługo?

No nie zapominamy o komunikatorze. On akurat przy zajęciach jeden i dwa się przydaje całkiem nieźle.

piątek, 17 kwietnia 2020

Codzienność, przytłaczająca i męcząca

Nie mam ochoty kolejny raz komentować tego co się dzieje w naszym życiu społecznym. Dyskutowanie w sejmie o tematach aborcji czy seksualizacji dzieci akurat dziś, gdy siedzimy uziemieni w domach jest tak karykaturalne, że brak mi słów. 

Zresztą wszystko co chciałabym w temacie powiedzieć ujęła wprost idealnie pani Agata Komorowska w swoim poście TUTAJ. Mogę jedynie dodać, że nasze państwo nie oferuje wsparcia, które mogłoby mnie zachęcić do zmiany postawy wobec aborcji. Nie ma wsparcia na poziomie rehabilitacji, edukacji, integracji o psychologu czy asystencie rodziny nie wspomnę.

Mam nadzieję na znormalnienie naszego życia tak szybko jak będzie to możliwe i właściwe. A teraz idziemy z Zozo bawić się w malowanie buziek..... 

 

środa, 15 kwietnia 2020

Korona Time - tydzień piąty

Jest ciężko. Jak u każdego z Was, pewnie.Nie lubię pisać gdy jest mniej niż różowo w odcieniu fuksja. Mnie rehabilitowanie Zozo idzie jak krew z nosa. Zozo niby rozumie, że jest "specjalny czas" jednak jeśli chce iść na ten rowerek to chce. A jak Zozo chce to może nie wolno. A do tego ta mama (znaczy ja) kazała codziennie bawić się na dworze, chodzić na spacery a teraz nie pozwala. Mówi, żeby się bawić samemu. A samemu jest fajnie jak się chce samemu a nie jak każą.... 

Trzy mikro powodzie temu byłam bardziej wymagająca od siebie. 

Gdyby ktoś pytał po co ten post to informuję, że nie zawsze w życiu z dzieckiem z zespołem Downa jest super. Mała Zi wcale nie jest aniołeczkiem, który tylko chce się przytulać. Słoneczkiem wcielonym...to istna burza z piorunami. Letnia więc intensywna i szybko przechodząca. Taka jak ta która była w chwili jej urodzin. Pomyślałam wtedy, że będzie jak Deneris Zrodzona z Burzy...no i jest mała matka smoków w moim życiu. 

Rozmawiałam z moją przyjaciółką E, mamą Vi z zespołem Downa, na ten temat. Musimy trzymać jaką wymyśloną gardę. Bo w naszym społeczeństwie krążą dość żenujące oczekiwania abyśmy były niczym klony Matki Teresy z domieszką Matki Polki XXI wieku. Zachwycone darem jakim są Nasze Specjalne Dzieci. Zachwycona jestem moją córką i nie uważam, żeby Bóg miał jakiś plan wobec mnie. Nie mam o sobie tak wysokiego mniemania. Mam gorsze dni. Mam lepsze dni. Jak każda mama córki o imieniu Kasia, Ania, Zosia. Jak każda mama córki z autyzmem, z porażeniem mózgowym. Córki na wózku inwalidzkim i na rowerze. Córki z IQ 70 i IQ 150. 

piątek, 10 kwietnia 2020

Korona Time - tydzień świąteczny

Są Święta.

Mimo i tak niewielkiej rodziny jesteśmy w totalnie pomniejszonym składzie. Stąd decyzja o ucieczce na wieś. Jest dość zimno więc boję się, że długo nie wytrwamy. Oddychamy więc pełną piersią delektując się pustką i przyrodą. 

Zozo jest bardzo wesoła i szczęśliwa. Ja też. Chociaż pustka ma swoje minusy....


piątek, 3 kwietnia 2020

Korona Time - tydzień trzeci

Szkoda, że nam nie wolno ale jak będzie wolno to zaszalejemy! 

Zozo zapytana co będzie chciała robić gdy minie zakaz powiedziała, że chce iść popływać. Pani Oliwio! Proszę się szykować. 

Bardzo chce też iść na lody... więc pójdziemy sobie niczym Mały Książę wolniutko w kierunku naszej ulubionej lodziarni Kuncer.
Czas DPsK (czytaj: dobrowolnego podjęcia się kwarantanną) mija nam bardzo efektywnie. Na tyle, że wstyd przyznać nie mam czasu pisać:. Czytanie na żądanie. Laminator nie ma czasu wolnego... a drukarka żąda wakacji...


Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że marzymy o robieniu tego na co mamy ochotę:) 

Przydałaby się jakaś biblioteka pomocy sensorycznych, logopedycznych, montessori ect. Bajońskie sumy idą na tym "Stejhołmie" na pomoce do efektywnej domowej rehabilitacji...

Tak jak u Was:) !




czwartek, 19 marca 2020

Korona Time! - tydzień pierwszy

Jak to mówi Olga: "Korona Time!" brzmi to znacznie lepiej niż "koronaferie". Bo jakież to ferie... Ciężka harówka od rana do nocy:) Dla każdego rodzica. Nieprawdaż? Koleżanka podesłała mi ostatnio mema, gdzie było napisane: "Jak to dłużej potrwa wepchnę do okna życia dzieci a męża zostawię na oddziale zamkniętym ze sztucznie wywołaną gorączką"... Hm, ja osobiście chyba sama wepchnę się do okna życia... Tylko muszę schudną do jego wymiarów....ZONG.

Oto co robimy:
 Nie wiem czy zauważyliście tą kreatywną wersję chowanego (za balonem)...

niedziela, 15 marca 2020

Dorotkowo? TAK!!

Jest 23.15. Siedzę sobie na czterech literach i dziergam materiały zaliczeniowe na studia, materiały dla Zozo na cały jutrzejszy dzień. Dziergam i dziergam już od czterech godzin. Aż tu nagle przychodzi taki sobie mail:

"Szanowni Państwo,
z przyjemnością informujemy, że zgłoszone przez Państwa dziecko zostało zakwalifikowane do projektu "Do świata z Dorotkowem. Rehabilitacja dzieci, młodzieży i osób dorosłych z niepełnosprawnościami, w szczególności obciążonych anomaliami genetycznymi (EDYCJA 2020-2021)". W najbliższym czasie zostaną do Państwa wysłane niezbędne informacje organizacyjne.
Pozdrawiam,
--XY

Kierownik Projektu "Do świata z Dorotkowem ..."

No i powoli do mnie dochodzi, że Zozo dostała się do programu DOROTKOWA (link do Fundacji TUTAJ). Skakanie z radości wychodzi trochę dziwnie (przynajmniej w ocenie kotów, psica jest zachwycona i macha szaleńczo ogonem). 

Wiecie co to dla nas znaczy? To, że Fundacja dofinansuje nam zajęcia z neurologopedą i fizykoterapeutą aż do kwietnia 2021. To, że będzie nas stać z pieniędzy zebranych na 1% na surdologopedę, elektrostymulację podniebienia i języka i kto wie...turnus rehabilitacyjny? Yuppi!!!

Teraz mam czekać na dokumenty .... CZEKAĆ...CZEKAĆ.... Już wiem po KIM ZOZO nie lubi CZEKAĆ!! #jestZnamiDorotkowo

poniedziałek, 2 marca 2020

Szkoła? Jaka?

Jest pracowicie:) Staramy się o dostanie do szkoły. Chodzimy na spotkania z pedagogami. Dni otwarte stoją dla nas otworem. Analizuje opinie na temat szkół w mediach społecznościowych i w rozmowach bezpośrednich. Prawdziwy research rynku:). 

Nie mamy już wątpliwości czy szkoła integracyjna czy specjalna. Sprawa prosta bo "czystej" integracji nie ma w naszej okolicy. Wszystkie, które są dostępne logistycznie to szkoły z oddziałami integracyjnymi. Niestety z opinii rodziców taka wersja nie sprawdza się zbyt dobrze dla dzieciaków z dysfunkcjami sensorycznymi lub intelektualnymi. 

Edukacja włączająca w szkołach dla "normalsów" czyli taka z nauczycielem cieniem w wersji "made-of-poland" nie jest przeznaczona dla dzieciaków takich jak Zozo. Może gdybyśmy byli w Skandynawii albo w Hiszpanii albo gdziekolwiek gdzie włączanie dzieciaków z niepełnosprawnościami się sprawdza. Cóż, po co gdybać. Koncentrujemy się na zagadnieniach do zrobienia a nie na problemach. Nieprawdaż?

Zostały więc szkoły specjalne. W obszarze naszych zainteresowań są Elektoralna i Bartnicza. Nie omieszkam napisać o tym więcej w swoim czasie. A może właściwie zostaniemy jeszcze ten rok w naszym kochanym przedszkolu? Ojej....głowa boli bo czacha dymi:)

Jakby to było mało jesteśmy w "trakcie orzekania" . Psycholog z PPP (tak to poradnia psychologiczno-pedagogiczna) wyda niedługo werdyt na temat tego jak ma wyglądać aktualna edukacja Zozo. Papiery od lekarza rehabilitacji, surdologopedy, neurologa, neurologopedy.... Jest tego trochę.

czwartek, 20 lutego 2020

Kwestia dyskomfortu

Czuję ogromny dyskomfort, gdy ludzie nie myślą. Nie wiem co mam z tym zrobić. Lekarz pierwszego kontaktu nie chciał skierować mnie do specjalistów twierdząc, że nie da się z tym nic zrobić. Pozostaje mi mieć pretensję do świata, siły wyższej i moich pobratymców....

Nie rozumiem, czemu ludzie posyłają dzieci do przedszkola integracyjnego i mają kłopot z zaakceptowaniem faktu, że w grupie są dzieci z różnymi niepełnosprawnościami (jest ich jedynie 1/5!). 

Nie wiem, po co przychodzą do kawiarni integracyjnej i mają dyskomfort, że obsługuje ich osoba z zespołem Downa... CZYTAJCIE TUTAJ.

Wyobrażam sobie "bekę" (jak to mówi Panna O), gdyby ktoś wszedł do Harlemu a potem wrzucił na "insta" relację jak bardzo się niekomfortowo czuje, że tam tylu "murzynów" (wiem, celowo użyłam tego określenia). O oburzeniach narodowców zwiedzających meczet nie będę pisała bo to chyba już zbyt przejaskrawione....

Ludzie!! Nie chodźcie do miejsc, gdzie na 100% są osoby, przy których czujecie dyskomfort bo mają inny kolor skóry, wyznają inną religię, ich niepełnosprawność Was peszy. Zostańcie w domach lub sprawdzajcie w necie, gdzie idziecie. 

LUDZIE Z ZESPOŁEM DOWNA STANOWIĄ W POLSCE GRUPĘ OKOŁO 60 TYS OSÓB (RÓŻNE SĄ SZACUNKI). NIE WIEM CZEMU NIE ZGŁASZAJĄ, ŻE CZUJĄ SIĘ NIE KOMFORTOWO WŚRÓD WAS LUDZI Z IQ POWYŻEJ 90... 

A MOŻE WIEM? BO MAJĄ POZIOM EQ WYŻSZY NIŻ WASZ?

poniedziałek, 27 stycznia 2020

Y jak yetii

Wiecie kim jest Yeti? 
Tak, mówię o tym mitycznym stworze żyjącym podobno w niedostępnych rejonach Himalajów a także (co kazała mi uwzględnić Panna O) na Syberii. No więc w alfabecie Zozo pod literką Y znalazł się właśnie ten stwór. Nie jest to jednak jakaś maskotka lub sympatia bajkowa mojej młodszej latorośli. Yeti to mityczne ułatwienia dawane przez rządzących. Czemu mityczne? 
A proszę. Aktualnie mam taki temat na "tapecie". Od stycznia weszła nowelizacja prawa oświatowego w zakresie dowozów dzieci niepełnosprawnych do przedszkoli/szkół poczytać
można o tym TUTAJ  i też TUTAJ. Temat mocno zachwalany jako coś co ułatwi funkcjonowanie rodzinom takim jak moja. Cóż, trudno mi się wypowiedzieć na temat ułatwienia czy "otrzymywania więcej" bo aktualnie walczę z papierkologią. Poza faktem, że formularz po nowelizacji liczy kilka stron więcej to również znacznie więcej trzeba dostarczyć dokumentów. Oto ich lista:
  1. Do wniosku załącza się obowiązkowo oryginały dokumentów lub poświadczone za zgodność z oryginałem kopie:
  1. aktualne orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego lub o potrzebie zajęć rewalidacyjno – wychowawczych;
  2. zaświadczenie wydane przez przedszkole, szkołę lub ośrodek o uczęszczaniu ucznia odpowiednio: do przedszkola, szkoły lub ośrodka;
  3. pełnomocnictwo (upoważnienie) drugiego rodzica/opiekuna prawnego ucznia do wnioskowania /zawarcia umowy we wspólnym interesie;
  4. kopie wszystkich stron dowodu rejestracyjnego pojazdu wykorzystywanego przez wnioskodawcę
    do przewozu ucznia (tylko w przypadku dowożenia prywatnym samochodem osobowym);
  5. upoważnienie/zgoda właściciela/współwłaściciela samochodu do użytkowania w celu zapewnienia dowożenia ucznia;
  6. oświadczenie podmiotu, któremu powierzono wykonywanie transportu i sprawowanie opieki, że dowozi ucznia do przedszkola/szkoły/ośrodka i sprawuje opiekę w czasie jazdy;
  7. oświadczenie rodzica/opiekuna prawnego, że powierzył wykonywanie transportu i sprawowanie opieki w czasie przewozu innemu podmiotowi;
  8. kopia dokumentu potwierdzającego średnie zużycie paliwa w jednostkach na 100 kilometrów dla samochodu wykorzystywanego do zapewnienia przewozu ucznia wg danych producenta pojazdu.
  1. Do wniosku można załączyć inne dokumenty poświadczające informacje podane przez wnioskodawcę
    (np. orzeczenie o niepełnosprawności, poświadczenie zamieszkania, kopia odpisu wyroku sądu orzekającego rozwód lub separację, kopia aktu zgonu małżonka lub rodzica ucznia w przypadku osoby samotnie wychowującej dziecko, kopia orzeczenia sądu zobowiązująca jednego z rodziców do ponoszenia całkowitych kosztów utrzymania ucznia).

Aktualnie rozbiłam się na punkcie 8 (o złym wypełnieniu dwóch rubryk nie wspomnę bo przecież to moja indolencja umysłowa, chociaż myślę, że danie w tabeli dwóch kolumn na zaznaczenie tak i nie byłoby rozwiązaniem optymalnym i mniej kolizyjnym). Cóż pkt 8 potraktowałam bardzo poważnie. Geneza problemu:
środa dwa tygodnie temu - 
- producenta pojazdu i informuję o co mi chodzi. Nie kupowałam auta z polskiego salonu ani z pierwszą rejestracją w Polsce więc nie za bardzo to "widzą". Sugerują aby sprawdzić w UG o co im na pewno chodzi.
- dzwonię do UG i dopytuję się co to dokładnie ma być i od kogo. Skoro mam auto nie kupowane w Polsce to jak mam to rozwiązać. Przemiła pani urzędniczka informuje, jaki jest na to artykuł w jakim prawie jest taka dyspozycja i poleca, że może to być też serwis autoryzowany mojego samochodu.
- Yupii. Mam serwis porządny, w cale nie daleko. Dzwonię. Wyjaśniam o co chodzi. Mówię o art.39 Prawa Oświatowego. Przemiły Pan z serwisu sugeruje pobranie tych informacji ze strony internetowej, bo jak wyjaśnia sam tak robi.

poniedziałek dwa tygodnie temu - 
- mam komplet dokumentów i składam go na biurze podawczym swojego UG.

aktualny poniedziałek -
- dzwoni do mnie przemiła pani urzędniczka i informuje co jest nie tak i co mam jeszcze uzupełnić. Wypływa więc temat tegoż dokumentu z pkt.8. Muszę mieć dokument nie ze strony internetowej ale z serwisu lub od producenta. Może być też homologacja.
- przeszukuję dokumentację wozu, nie mam czegoś takiego jak homologacja. A przynajmniej go nie znajduję. Dzwonię więc do serwisu. Okazuje się, że powinnam mieć taką kartkę A4 w dokumentach wozu. Niestety nie mam. Ma ją urząd do którego zgłaszałam samochód przy rejestracji. A przynajmniej powinien mieć, jak sugeruje pan z serwisu. Niestety boję się w to zagłębiać. Proszę więc o możliwość wypisania przez nich takiego zaświadczenia. Niestety pan z serwisu nadal nie rozumie czemu chcę taki dokument skoro informacja na stronie www jest wiarygodna dla każdego podmiotu i takiego zaświadczenia "jeszcze nikt nigdy nie chciał". Upieram się. Pan ma porozmawić z szefem i oddzwonić.

godzina temu - 
- Pan z serwisu oddzwania. Niestety nie wydadzą takiego dokumentu. Prawo Oświatowe ich nie obejmuje / nie obowiązuje. Poleca kontakt z głównym dealerem tej marki.
- dzwonię do dealera. Uprzejma pani informuje, że może takie zaświadczenie wydać. Koszt 180 zł 
z pieczątką i podpisem. 
- wymiękam.... proszę o wysłanie przez maila treści abym mogła iść do przemiłej pani urzędniczki i zweryfikować treść aby się nie okazało, że będzie to koszt kolejnych 180 zł jeśli treść ta "nie przypadnie do gustu". Tak wiem powinnam spytać jakiej treści powinien być ten dokument przemiłą panią urzędniczkę. I tak, pytałam. Niestety ona nie wie. To pierwszy rok tego "ułatwienia dla rodziców".
 

NADMIENIĘ, ŻE KAŻDEMU WYJAŚNIAM PO CO MI TO ZAŚWIADCZENIE I DLA KOGO.

Już się boję co będzie, gdy się okaże, że nie jestem w stanie udowodnić, że dziecko podczas dyżuru wakacyjnego będzie chodzić do przedszkola. Wydrukowałam co prawda ze strony miasta ST WWA terminarz rekrutacji, gdzie jak byk widnieje info, że rekrutacja na dyżur wakacyjny zaczyna się 25 marca jednak kto wie jakie dokumenty będę musiała donieść w tym temacie. Aktualnie zażyczono sobie zaświadczenie, że w tym przedszkolu w tych terminach taki dyżur będzie się odbywał. To, że wydrukowałam listę przedszkoli wraz z datami dyżurów nie stanowiło "poważnego potraktowania tematu".
 

per aspera ad astra - powiedziałby ktoś i chyba o to chodzi, że jak się przejdzie 
tą całą procedurę poprawiającą byt / edukacje / inne cosie rozumianą przeze mnie jako 
ciernie rzucane pod nogi rodzicom dzieci z niepełnosprawnościami to człowiek znajdzie się
w niebie. 
 
I proszę zastanowić się nad komentarzami typu "przecież możesz z tego nie korzystać skoro
widzisz tyle problemów". Moja odpowiedź brzmi: "Czy Ty gdybyś musiał/musiała tyle załatwiać
aby otrzymać 500 plus to nie byłbyś / byłabyś wkurzona?" Nie będę rozwijała tej myśli bo
zakładam, że przesłanie jest zrozumiałe. 
 
 
 

czwartek, 23 stycznia 2020

Cicho sza, cisza...przed burzą?

Nie piszę nie z lenistwa ale z przepracowania. Staramy się dostać do projektu Dorotkowa, gdzie Zozo miałaby dofinansowane zajęcia z logopedą i fizykoterapeutą. Więc mnóstwo biegania po lekarzach i papierkologii.

Jest też kwestia decyzji czy Zozo zostaje w przedszkolu czy idzie do szkoły. Znów dużo biegania po specjalistach i ... papierkologii.

Mam nadzieję, że wybaczycie nam tą ciszę bo może to co nas czeka to prawdziwa burza zdarzeń o których z przyjemnością napiszę. 

Więc trzymajcie kciuki i do rychłego przeczytania!