poniedziałek, 27 stycznia 2020

Y jak yetii

Wiecie kim jest Yeti? 
Tak, mówię o tym mitycznym stworze żyjącym podobno w niedostępnych rejonach Himalajów a także (co kazała mi uwzględnić Panna O) na Syberii. No więc w alfabecie Zozo pod literką Y znalazł się właśnie ten stwór. Nie jest to jednak jakaś maskotka lub sympatia bajkowa mojej młodszej latorośli. Yeti to mityczne ułatwienia dawane przez rządzących. Czemu mityczne? 
A proszę. Aktualnie mam taki temat na "tapecie". Od stycznia weszła nowelizacja prawa oświatowego w zakresie dowozów dzieci niepełnosprawnych do przedszkoli/szkół poczytać
można o tym TUTAJ  i też TUTAJ. Temat mocno zachwalany jako coś co ułatwi funkcjonowanie rodzinom takim jak moja. Cóż, trudno mi się wypowiedzieć na temat ułatwienia czy "otrzymywania więcej" bo aktualnie walczę z papierkologią. Poza faktem, że formularz po nowelizacji liczy kilka stron więcej to również znacznie więcej trzeba dostarczyć dokumentów. Oto ich lista:
  1. Do wniosku załącza się obowiązkowo oryginały dokumentów lub poświadczone za zgodność z oryginałem kopie:
  1. aktualne orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego lub o potrzebie zajęć rewalidacyjno – wychowawczych;
  2. zaświadczenie wydane przez przedszkole, szkołę lub ośrodek o uczęszczaniu ucznia odpowiednio: do przedszkola, szkoły lub ośrodka;
  3. pełnomocnictwo (upoważnienie) drugiego rodzica/opiekuna prawnego ucznia do wnioskowania /zawarcia umowy we wspólnym interesie;
  4. kopie wszystkich stron dowodu rejestracyjnego pojazdu wykorzystywanego przez wnioskodawcę
    do przewozu ucznia (tylko w przypadku dowożenia prywatnym samochodem osobowym);
  5. upoważnienie/zgoda właściciela/współwłaściciela samochodu do użytkowania w celu zapewnienia dowożenia ucznia;
  6. oświadczenie podmiotu, któremu powierzono wykonywanie transportu i sprawowanie opieki, że dowozi ucznia do przedszkola/szkoły/ośrodka i sprawuje opiekę w czasie jazdy;
  7. oświadczenie rodzica/opiekuna prawnego, że powierzył wykonywanie transportu i sprawowanie opieki w czasie przewozu innemu podmiotowi;
  8. kopia dokumentu potwierdzającego średnie zużycie paliwa w jednostkach na 100 kilometrów dla samochodu wykorzystywanego do zapewnienia przewozu ucznia wg danych producenta pojazdu.
  1. Do wniosku można załączyć inne dokumenty poświadczające informacje podane przez wnioskodawcę
    (np. orzeczenie o niepełnosprawności, poświadczenie zamieszkania, kopia odpisu wyroku sądu orzekającego rozwód lub separację, kopia aktu zgonu małżonka lub rodzica ucznia w przypadku osoby samotnie wychowującej dziecko, kopia orzeczenia sądu zobowiązująca jednego z rodziców do ponoszenia całkowitych kosztów utrzymania ucznia).

Aktualnie rozbiłam się na punkcie 8 (o złym wypełnieniu dwóch rubryk nie wspomnę bo przecież to moja indolencja umysłowa, chociaż myślę, że danie w tabeli dwóch kolumn na zaznaczenie tak i nie byłoby rozwiązaniem optymalnym i mniej kolizyjnym). Cóż pkt 8 potraktowałam bardzo poważnie. Geneza problemu:
środa dwa tygodnie temu - 
- producenta pojazdu i informuję o co mi chodzi. Nie kupowałam auta z polskiego salonu ani z pierwszą rejestracją w Polsce więc nie za bardzo to "widzą". Sugerują aby sprawdzić w UG o co im na pewno chodzi.
- dzwonię do UG i dopytuję się co to dokładnie ma być i od kogo. Skoro mam auto nie kupowane w Polsce to jak mam to rozwiązać. Przemiła pani urzędniczka informuje, jaki jest na to artykuł w jakim prawie jest taka dyspozycja i poleca, że może to być też serwis autoryzowany mojego samochodu.
- Yupii. Mam serwis porządny, w cale nie daleko. Dzwonię. Wyjaśniam o co chodzi. Mówię o art.39 Prawa Oświatowego. Przemiły Pan z serwisu sugeruje pobranie tych informacji ze strony internetowej, bo jak wyjaśnia sam tak robi.

poniedziałek dwa tygodnie temu - 
- mam komplet dokumentów i składam go na biurze podawczym swojego UG.

aktualny poniedziałek -
- dzwoni do mnie przemiła pani urzędniczka i informuje co jest nie tak i co mam jeszcze uzupełnić. Wypływa więc temat tegoż dokumentu z pkt.8. Muszę mieć dokument nie ze strony internetowej ale z serwisu lub od producenta. Może być też homologacja.
- przeszukuję dokumentację wozu, nie mam czegoś takiego jak homologacja. A przynajmniej go nie znajduję. Dzwonię więc do serwisu. Okazuje się, że powinnam mieć taką kartkę A4 w dokumentach wozu. Niestety nie mam. Ma ją urząd do którego zgłaszałam samochód przy rejestracji. A przynajmniej powinien mieć, jak sugeruje pan z serwisu. Niestety boję się w to zagłębiać. Proszę więc o możliwość wypisania przez nich takiego zaświadczenia. Niestety pan z serwisu nadal nie rozumie czemu chcę taki dokument skoro informacja na stronie www jest wiarygodna dla każdego podmiotu i takiego zaświadczenia "jeszcze nikt nigdy nie chciał". Upieram się. Pan ma porozmawić z szefem i oddzwonić.

godzina temu - 
- Pan z serwisu oddzwania. Niestety nie wydadzą takiego dokumentu. Prawo Oświatowe ich nie obejmuje / nie obowiązuje. Poleca kontakt z głównym dealerem tej marki.
- dzwonię do dealera. Uprzejma pani informuje, że może takie zaświadczenie wydać. Koszt 180 zł 
z pieczątką i podpisem. 
- wymiękam.... proszę o wysłanie przez maila treści abym mogła iść do przemiłej pani urzędniczki i zweryfikować treść aby się nie okazało, że będzie to koszt kolejnych 180 zł jeśli treść ta "nie przypadnie do gustu". Tak wiem powinnam spytać jakiej treści powinien być ten dokument przemiłą panią urzędniczkę. I tak, pytałam. Niestety ona nie wie. To pierwszy rok tego "ułatwienia dla rodziców".
 

NADMIENIĘ, ŻE KAŻDEMU WYJAŚNIAM PO CO MI TO ZAŚWIADCZENIE I DLA KOGO.

Już się boję co będzie, gdy się okaże, że nie jestem w stanie udowodnić, że dziecko podczas dyżuru wakacyjnego będzie chodzić do przedszkola. Wydrukowałam co prawda ze strony miasta ST WWA terminarz rekrutacji, gdzie jak byk widnieje info, że rekrutacja na dyżur wakacyjny zaczyna się 25 marca jednak kto wie jakie dokumenty będę musiała donieść w tym temacie. Aktualnie zażyczono sobie zaświadczenie, że w tym przedszkolu w tych terminach taki dyżur będzie się odbywał. To, że wydrukowałam listę przedszkoli wraz z datami dyżurów nie stanowiło "poważnego potraktowania tematu".
 

per aspera ad astra - powiedziałby ktoś i chyba o to chodzi, że jak się przejdzie 
tą całą procedurę poprawiającą byt / edukacje / inne cosie rozumianą przeze mnie jako 
ciernie rzucane pod nogi rodzicom dzieci z niepełnosprawnościami to człowiek znajdzie się
w niebie. 
 
I proszę zastanowić się nad komentarzami typu "przecież możesz z tego nie korzystać skoro
widzisz tyle problemów". Moja odpowiedź brzmi: "Czy Ty gdybyś musiał/musiała tyle załatwiać
aby otrzymać 500 plus to nie byłbyś / byłabyś wkurzona?" Nie będę rozwijała tej myśli bo
zakładam, że przesłanie jest zrozumiałe. 
 
 
 

czwartek, 23 stycznia 2020

Cicho sza, cisza...przed burzą?

Nie piszę nie z lenistwa ale z przepracowania. Staramy się dostać do projektu Dorotkowa, gdzie Zozo miałaby dofinansowane zajęcia z logopedą i fizykoterapeutą. Więc mnóstwo biegania po lekarzach i papierkologii.

Jest też kwestia decyzji czy Zozo zostaje w przedszkolu czy idzie do szkoły. Znów dużo biegania po specjalistach i ... papierkologii.

Mam nadzieję, że wybaczycie nam tą ciszę bo może to co nas czeka to prawdziwa burza zdarzeń o których z przyjemnością napiszę. 

Więc trzymajcie kciuki i do rychłego przeczytania!

sobota, 18 stycznia 2020

Sobota jak to sobota

Dziś na basenie, gdy wychodziłyśmy z zajęć, Zozo bardzo "dorośle" czyli sama się wycierała. Podczas wycierania pytała mnie jaką część ciała wyciera i potem powtarzała to słowo za mną. Czasem wychodziło lepiej... czasem doskonale. Była więc "pa-cha", "nos", "ło-kieć" ect.

Potem przyszła pani z córką (ok.4-5 lat), która bardzo denerwowała się, gdy mama zostawiała ją nawet na chwilkę. Zostawiała w znaczeniu oddalała się na 5 centymetrów od niej. Okazało się, ze dziewczynka nie widzi. Zostałyśmy z Zozo dłużej w szatni aby jej mama mogła się spokojnie ubrać (znam ten nerwowy pośpiech przy ubieraniu). Siedziały więc obok siebie Zozo i Dziewczynka. W pewnym momencie Dziewczynka podniosła stopę Zozo do noska i zaczęła wąchać. Potem dotykała wręcz ugniatała jej palce u stóp. Konsternacja Zozo warta uwiecznienia na foto. Ponieważ widziałam, że zaraz zacznie panikować powiedziałam:"Zojka, nie bój się. Dziewczynka w ten sposób patrzy. Rękami i nosem.". Na to Zo powąchała głośno jej włosy i zrobiła aktorskie "a-psik". 

W domu poza zjedzeniem ukochanej pomidorowej z kluseczkami i ... makaronu z sosem pomidorowym, grałyśmy w "Kurnik", czytałyśmy Mamę Mu, łachotałyśmy się i "różne-takie-tam". 

Sobota jak to sobota.