czwartek, 31 stycznia 2019
niedziela, 27 stycznia 2019
Dostałyśmy maila od Przyjaciółek
Od: Ewa i Wiki
Polanika
Do: Zozo i Ewa
Warszawa
Temat: Nasz turnus rehabilitacyjny
czwartek, 24 stycznia 2019
Ori-Zozo-Gami
Zozo uwielbia robic origami-kota. Serio. Gdy M, pani z przedszkola, siada z torbą papierków "origamicznych" Zozo już przy niej czuwa. Sama składa takiego kota. Uwierzycie? JA tego nie ogarniam. Muszę jednak chyba się w temacie podciągnąc:)
Origami-koty w ilościach hurtowych trafiają co tydzień - w piątek - do domu wraz z oczyszczaniem szufladki zojkowej w przedszkolu. Mamy koty żółte, zielone, szarawe, we wzorki, w kropki, w kółka, czerwone... Origami-Koci Raj.
wtorek, 22 stycznia 2019
Mój Mały Downie
Słowa
nas określają. Słowa nas szufladkują. Słowa zamykają nas w
więzieniu znaczeń. Wiele możliwości, aby mózgowi było łatwiej.
Bez kategoryzacji przegrzałby się biedak i …. jadacie móżdżek?
To wiecie jak to jest ze ściętym białkiem.
Jednak
skoro używamy jedynie znikomego (od 15 do 30%) naszego mózgu to
dlaczego pozwolić mu na uogólnianie i skrótowość tak daleko
idące? Może warto go przetrenować? To mięsień, zacznijmy
spokojnie. Nie od razu bieżnia na 60 minut i opcja: bieg.
Nie
mam nic przeciwko szufladkom. Robią porządek w otoczeniu i
pojmowaniu. Zacznijmy jednak od uzupełniania i multiplikowania już
istniejących.
Słowa
nas determinują. Nie „jesteś zły” a „zrobiłeś źle”. Nie
„jesteś głupia” a „popełniłaś głupstwo”. Nie
generalizujmy bo Ci do których się tak zwracamy staną się „źli i głupi”. I durnowaci. I
downowaci.
„Ty
downie” - powiedziałam pewnie nie raz do kogoś ze swoich kolegów
i koleżanek. Powiedziałam, stało się. Mój rozmówca nie dostał
Trisomii 21. Takiej mocy sprawczej nie mam. Na szczęście.
„Ale
z Ciebie down” - usłyszałam. Zabolało. Miałam wtedy 8 lat. On
niewiele więcej. Postanowiłam nigdy się do niego nie odezwać.
Stało się. Moja wspaniała babka (a miałam ich dwie, obie genialne
w wymiarze babciowości i obie diametralnie różne), gdy
powiedziałam jej z jaką niegodziwością z ust kolegi miałam do
czynienia uśmiechnęła się. Kazała przynieść encyklopedię i
przeczytać definicję „zespołu Downa”. Zapamiętałam tyle, że
nie jest właściwe tak mówić. Równie niedobrze by było
powiedzieć, że ktoś ma raka lub jest kuternogą.
Tylko,
hm...Kuternoga to przecież mógł być pirat lub bohaterski
żołnierz, który stacił ową kończynę w walce. O chorobie
nowotworowej ...nie no proszę, przecież włos się jeży na głowie.
A „down” to down. Głupek. Idiota. Dziwak. Nienormalny. Kretyn.
Debil. Prymityw. Patologia. Tak wiem, wystarczy. Jednak, czy nie
łatwiej zaakceptować inwektywy wobec ludzi, gdy chodzi o ich
dysfunkcje intelektualne a nie fizyczne?
Z
drugiej strony dlaczego mam w ramach ułatwienia pracy mózgu pana A
i pani E mówić lub pozwolić mówić o mojej córce „nasz mały
down”? Co więcej nie sądzę abym była w stanie, dziś,
zaakceptować fakt, że mówią tak też o swoim dziecku. Jak usłyszę
matkę, która mówi do dziecka: ty czarnuchu, ty żydku,
ty pedale, ty katolu…. To mam przymknąć na to uszy? Bo co?
Stwierdza fakt? Etykietki to
są dla ubrań co celnie wykorzystało River Island w swojej kampanii.
Język
nas determinuje. Język nas buduje. Język nas ukształtowuje.
Nie
daję przyzwolenia na wyżej opisaną skrótowość. Zojka ma zespół
Downa. Nie choruje na niego. Nie cierpi na niego. Po prostu go ma.
Sprawa jest prosta. Może wyjaśnię tym co w tej chwili wykrzywiają
usta w grymasie irytującego poczucia wyższości. Całkowita ilość
informacji genetycznej zawartej w genomie człowieka jest mniejsza
niż 800 MB. Mamy 23 pary chromosomów. Od małpy różni nas jedna
para mniej. Powstała najprawdopodobniej z połączenia dwóch par.
W dwudziestej pierwszej pozycji chromosomów moja córka ma nie dwa a
trzy chromosomy. Opisał to w 1959 Jerome Lejeune. Dzięki niemu
wiadomo, że to 21 pierwsza nie-para odpowiada za wadę wrodzoną
odkryta przez John L.Downa prawie 100 lat wcześniej.
Chyba
jasne?
Jeśli
jeszcze nie to sprawdźcie sobie co to jest stygmat.
Już?
To
teraz odpowiedzcie mi czemu miałabym znakować moje dziecko?
Pozwolić na „wypalanie” jak w starożytnym Rzymie znaku
definiującego jakiekolwiek dziecko? Żeby było łatwiej Waszym
mózgom? Wolne żarty. To mięśnie. Poćwiczcie je. Przyda się w
perspektywie jako zabezpieczenie przed chorobą Altzhaimera.
Nie
definiujcie mojej córki bo jej nie znacie. Nie jest „downem” tak jak nie są przyjaciółka Zozo - Wiki czy Wojtek z przedszkola. Nie jest downem Kate Grant, miss świata
Ultimate Beauty of the World. Oni mają zespół Downa.
Zojka jest Zojką. Ma swoje własne cechy, osobowość, charakterek, zainteresowania, sympatie i antypatie. Tak jak Twoje dzieci i dzieci Twoich sąsiadów. I te o innym kolorze skóry i te chodzące do innego kościoła niż Ty. A my jesteśmy jednocześnie różni i tacy podobni co świetnie oddaje ten filmik :
Zojka jest Zojką. Ma swoje własne cechy, osobowość, charakterek, zainteresowania, sympatie i antypatie. Tak jak Twoje dzieci i dzieci Twoich sąsiadów. I te o innym kolorze skóry i te chodzące do innego kościoła niż Ty. A my jesteśmy jednocześnie różni i tacy podobni co świetnie oddaje ten filmik :
Zespół
Downa jest. A Zoja nie jest jego częścią. To on jest częścią
jej. Tak, wiem co powie pan A i pani E, że zakłamuję
rzeczywistość. Uciekam przed prawdą. Żyję mrzonkami z Youtuba.
Zespół Downa ogranicza moją córkę i definiuje jej życie. A
dokładnie choroby, dysfunkcje, niepełnosprawność. Tylko czy na
pewno? Nie nie zakłamuje rzeczywistości. Jestem mega racjonalna.
Realna jak ospa, odra czy grypa. Ograniczają mnie i moje córki:
kłopoty finansowe, infekcja dróg oddechowych, awaria samochodu nie
pozwalam by ograniczały nas definicje. A Was ograniczają WASZE
SŁOWA. Bo słowa kreują rzeczywistość. Oceniamy siebie w ILE
sekund ? (pierwsze wrażenie). To oczywista oczywistość. Bo prawdą
jest, że nie zrobimy nigdy drugi raz „pierwszego wrażenia”.
Ważne aby było drugie i trzecie wrażenie. Niech mózg się spoci,
przegrzeje ale nie ugotuje.
Popieram
inicjatywę „More
Alike Than Different”!
sobota, 19 stycznia 2019
Bardzo pozytywne wibracje
Mimo początkowych problemów (samochód+mróz=kłopot) udało mi się byc obecną i ciałem i duchem na spotkaniu w Montowni Marzen.
Co to jest?
Montownia Marzeń to energetyczne miejsce i energetyczne kobiety. Przede wszystkim to drugie.
Spotkanie w tym miesiącu poświęcone było żywieniu (dietom, suplementacji) dzieci z ZD. Naszych dzieci więc od razu teoria mierzyła się z naszymi doświadczeniami, koncepcjami i uprzedzeniami. Dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy, zweryfikowałam jeden czy dwa poglądy :) Było dobrze.
Potrzebujecie miejsca, gdzie można z sensem pogadac o "zespołowych" tematach? Bez narzekania dla narzekania? Myślę, że to jest dobry adres. W przyszłym miesiącu będziemy rozmawiac o edukacji naszych dzieci.
środa, 16 stycznia 2019
Apel 1% - POPRAWIŁAM LINK!!!
Można zaczerpnąc ze stron Fundacji czy Stowarzyszenia krótki poradnik o tworzeniu apeli, próśb, plakatów, ulotek w temacie 1%. Przydatne i sensowne. Można podejrzec jak robią to inni potrzebujący.
Tu zazwyczaj zaczynają się schody. Czy mam prawo prosic o 1% dla Zozo, gdy jest Kasia zbierająca na operacje ratującą życie? Albo Antek o niebo więcej potrzebujący dofinansowania rehabilitacji niż my...Ech. Podobno szczytem próżności jest nie poprosic o pomoc, gdy się jej potrzebuje. I jak to wszystko pogodzic?
Wiem, że bez 1% nie byłabym w stanie zapewnic Zozo dobrego logopedy. Metody ACC czy krakowska nie są w wersji WWR standardem. Fizykoterapia na basenie przynosi znacznie lepsze efekty niż te klasyczna na sali. Tu też nie mogę tego załatwi inaczej niż "prywatnie". Metody znane na świecie, u nas często postrzegane jako "wymysły" (patrz: mikropolaryzacja mózgu) są poza zasięgiem dofinansowanego od górnie systemu rehabilitacji. Słyszałam, że ludzie próbują (a może im się też udaje) z 1% dofinansowac sobie zwykły wózek czy zwykły fotelik samochodowy. Nie będę poświęcac temu dziś uwagi. Z założenia 1% ma trafic tam, gdzie jest potrzeba od tego kto ma dochód i chęc oddania 1% właśnie na taki a nie inny cel.
Więc wychodząc z takiego właśnie założenia proszę i przypominam w imieniu Zojki podaruj nam swój 1% za 2018. Obiecujemy wydac go w słusznej sprawie. W tym roku mamy nadzieję na zakup komunikatora aby łatwiej było się Zojce dogadac. Zbieramy na mikropolaryzację mózgu, były efekty po dwóch poprzednich więc chcemy to powtórzyc. Może uda się też uzbierac na turnus rehabilitacyjny? O Zabajce nie marzę (trzy płace minimalne to bardzo dużo) ale kto wie może na Polanikę się uda:)
Różne wersje do wpłaty masz TUTAJ. A my dziękując przesyłamy mega pozytywne wibracje i uśmiech zojkowy:) niezwykle cenny z uwagi na jego właściwości lecznicze dla serca i umysłu (potwierdzam osobiście!).
A tutaj jest link skrót do PituPitu: ) dedykowanego Zojce:)
https://www.pitax.pl/rozlicz/?krs=0000037904&cel=29186%20Szafranowicz-Skonieczna%20Zoja
A tutaj jest link skrót do PituPitu: ) dedykowanego Zojce:)
https://www.pitax.pl/rozlicz/?krs=0000037904&cel=29186%20Szafranowicz-Skonieczna%20Zoja
niedziela, 13 stycznia 2019
List do innej koleżanki z klasy i całej reszty
W ubiegłym roku napisałam list do koleżanki z klasy, która negowała fakt "zwyczajności" naszego życia, po urodzeniu Zojki. Narzucenie martyrologicznych zachowań i profil Matki Polki Cierpiącej nie pasował mi więc wyrzuciłam kobitę ze znajomych na Facebooku i namazałam blabla posta na ten temat. Niestety w tym całym zamieszaniu umknęła mi skala. To chyba kwestia braku podstaw matematycznych:)
Skala, czyli wielkośc owego zjawiska bowiem z całego mojego otoczenia bliższych i dalszych znajomych Królika takie osoby jak owa koleżanka (pewnie masz teraz czkawkę i nie wiesz dlaczego, biedna Ty) to nie całe 5%. O ile mnie pamięc nie myli to poziom błędu statystycznego (statystyki jednak nie zdałam na Koźmińskim więc może się mylę). A błędy są zawsze. Wszędzie.
Ważniejsze jednak powinny byc osoby, które mnie wspierały zawsze i wszędzie. Na które mogłam liczyc. Jeszcze w szpitalu po porodzie. Każdego miesiąca: myślą, mową, uczynkiem. Propozycją wymycia okien. Dyskretnym zafundowaniem restauracji przy wspólnej koleżeńskiej kolacji. Pożyczką finansową, gdy nie styka do "pierwszego". Przesłaną własnej roboty maskotką. Ubraniami po dzieciach. Wysłuchaniem bałaganu moich uczuc i przemyśleń. Słowami, że są ze mnie "dumne" i że jestem dla nich "Wielka". I że "kto da radę jak nie Ty?". I wieloma "akcjami", których nie opiszę "bo tajemnica aż po grób" i te sprawy sami wiecie.
Kochane, Kochani to tak WIELE ZNACZY A JA SIĘ ROZDRABNIAŁAM NA GŁUPI BŁĄD STATYSTYCZNY. WYBACZCIE!!!
I CO OGROMNIE WAŻNE z każdym rokiem posiłkowałam się ich (Waszym) 1% do rehabilitacji Zojki. To, że Zojka jest tam gdzie jest. I to co osiągnie jest też WASZĄ ZASŁUGĄ! Dziękuję!
sobota, 12 stycznia 2019
Koszulki z napisami
Jestem fanką koszulek z napisami w typie "życiowe motto na ten dzień". Dzisiejsza przygoda może spokojnie doczekac się koszulki "Bad decisions make good stories". Zresztą zawsze lepiej good stories niż bad situations, nieprawdaż?
Zaczęło się niewinnie choc cały tydzień nie składał się rewelacyjnie. Panna O chora od ubiegłego tygodnia dopiero wychodziła na prostą, gdy mój odcinek lędźwiowy postanowił zrobic strajk. Ostrzegawczy ale taki wiecie "z paleniem opon pod Sejmem". Opony to ból. Sejm to ja. Nieważne. W poniedziałek wzywają mnie do przedszkola, bo Zozo ma "wirusówkę" i nie wychodzi z WC. Odbieram więc Szkrabencję i "gnijemy" w domu profilaktycznie ... We wtorek wieczorem Zozo dostaje gorączki i tak do środy wieczorem, mimo ibufenu i paracetamolu...Super. "W czwartek jedziemy do pediatry" - oznajmiam oficjalnie. Pewnie myślicie "spoko, po co ten cały wstęp. Normalna sprawa: pogoda, dzieci, ect". To jednak jeszcze nie jest TO.
A to jest teraz: "Rano szykując się do lekarza weszłam do pokoju Zozo aby wziąc skarpetki, których ubrania moje Szczęście Uparte Cholernie odmawiało. Ominę szczegóły mniej istotne chociaż z perspektywy czasu (48 godzin) nawet komediowe. Więc odwracam się po skarpetki a Zozo zamyka drzwi i przekręca klucz. Rozumiecie? JA po jednej stronie a ona po drugiej. Ja niestety po tej niewłaściwej. A drzwi zamknięte. I co robi Niemyśląca Matka? A no drze się w niebogłosy : "ZOZO, OTWÓRZ DRZWI!!" Zamiast spokojnie...po cichu... Rozglądam się. Telefonu nie mam. Jestem prosto spod prysznica. Okna u Zozo są zamykane na klucz (aby nie otworzyła i nie wypadła). Klucz jest doczepiony do tegoż właśnie klucza, który tkwi w drzwiach. Zamkniętych, tylko przypominam. No i się zaczyna... Rozkręcenie pęsetką zamka nic nie daje. Zostaje wybicie szyby w drzwiach. Przy pomocy odpowiedniego klocka (drewniany!) rozbijam szybę i ... problem. Nie była plastikowa tylko szklana. Opisu sikającej krwi z mojej dłoni Wam daruję. Wyglądało gorzej niż było. Gdy udało mi się wyjąc szkło na tyle aby otworzyc drzwi pokój wyglądał jak miejsce kultu WooDoo.
Znalazłam Zozo pod łóżkiem. Udało mi się ją namówic do wyjścia. Wyjaśniłam. Przeprosiłam. Poprosiłam....
Potem już z górki. Telefon. Niedźwiedź. SOR. Tylko dlaczego do 5 szwów jest bez znieczulenia???!"
wtorek, 8 stycznia 2019
sobota, 5 stycznia 2019
U i W - jak ucieczka i wycieczka
Postanowiliśmy zrobic fotowizytowkę Zozola. Taką na której poza numerami telefonów do nas będzie Zojki fotka i dane.
Mamy ją od pół roku. Na szczęście nie musieliśmy jej używac w celach w których została wydrukowana...Na wypadek, gdyby Zojka zaginęła. Pomysł podrzucam tym co boją się, że ich pociecha może dac drapaka a wy możecie przy tym zejśc na atak serca. My mieliśmy taką przygodę na wiosnę. Zozo, gdy byliśmy na działce, wybrała się po mleko do pani Hani....
Ciarki mam do dziś, gdy pamiętam to co wtedy przeżywałam. Zozo pragmatycznie i całkiem dobrze wyjaśniła pani Hani, że przyszła sama i bez mamy i wszystko dobrze się skończyło. Było to zdarzenie dla nas motorem do zrobienia tych fotek.
POLECAM!
wtorek, 1 stycznia 2019
Subskrybuj:
Posty (Atom)