W ubiegłym roku napisałam list do koleżanki z klasy, która negowała fakt "zwyczajności" naszego życia, po urodzeniu Zojki. Narzucenie martyrologicznych zachowań i profil Matki Polki Cierpiącej nie pasował mi więc wyrzuciłam kobitę ze znajomych na Facebooku i namazałam blabla posta na ten temat. Niestety w tym całym zamieszaniu umknęła mi skala. To chyba kwestia braku podstaw matematycznych:)
Skala, czyli wielkośc owego zjawiska bowiem z całego mojego otoczenia bliższych i dalszych znajomych Królika takie osoby jak owa koleżanka (pewnie masz teraz czkawkę i nie wiesz dlaczego, biedna Ty) to nie całe 5%. O ile mnie pamięc nie myli to poziom błędu statystycznego (statystyki jednak nie zdałam na Koźmińskim więc może się mylę). A błędy są zawsze. Wszędzie.
Ważniejsze jednak powinny byc osoby, które mnie wspierały zawsze i wszędzie. Na które mogłam liczyc. Jeszcze w szpitalu po porodzie. Każdego miesiąca: myślą, mową, uczynkiem. Propozycją wymycia okien. Dyskretnym zafundowaniem restauracji przy wspólnej koleżeńskiej kolacji. Pożyczką finansową, gdy nie styka do "pierwszego". Przesłaną własnej roboty maskotką. Ubraniami po dzieciach. Wysłuchaniem bałaganu moich uczuc i przemyśleń. Słowami, że są ze mnie "dumne" i że jestem dla nich "Wielka". I że "kto da radę jak nie Ty?". I wieloma "akcjami", których nie opiszę "bo tajemnica aż po grób" i te sprawy sami wiecie.
Kochane, Kochani to tak WIELE ZNACZY A JA SIĘ ROZDRABNIAŁAM NA GŁUPI BŁĄD STATYSTYCZNY. WYBACZCIE!!!
I CO OGROMNIE WAŻNE z każdym rokiem posiłkowałam się ich (Waszym) 1% do rehabilitacji Zojki. To, że Zojka jest tam gdzie jest. I to co osiągnie jest też WASZĄ ZASŁUGĄ! Dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz