Sobota, z
samego rana wyjazd. Gnamy pod Kielce. Zaczynamy pobyt w Ośrodku obiadem.
W niedzielę
odbywają się konsultacje z lekarzem. Ustalamy z Panią doktor jakie mam
potrzeby, z czym trudności i co mi dolega. Mamuśka zachwycona. Chyba.
W
poniedziałek już od 6 rano Mamuśka leci do gabinetu po zlecenie na zabiegi i terapie.
Wow..Super
mam 6 zajęć dziennie. Super. Mamuśka zachwycona. Chyba. Na razie siedzi i
robi na kartce jakiś strzałki na mapce i dodaje jakieś minuty. Jak pytam CO
TO? To mówi, że dedukuje, w którym „między czasie” uda się nam zjeśc
śniadanie i obiad. Bo wiesz, mamy tu nie są na wakacjach. Na zajęcia
zaprowadza i odbiera z nich zawsze rodzic, więc mówi, że musi być w ciągłej gotowości. Dobrze, że
wzięła taki kubek nie-na-raz to sobie kawkę będzie piła w tej gotowości.
Swoją drogą, czy wiesz czemu dorośli mówią, że „kawa to tylko w locie”? Bo
Mamuśka tak do innej powiedziała a ja nie widzę aby one latały. Raczej
strasznie szybko chodzą. Swoją drogą, tym razem w drugą stronę, to i tak są
za wolne. Uciekamy im wszyscy bez problemu.
O patrz to
ten grafik:
9:00-10:00
logopedia (10x)
10:00-10:30
zajęcia grupowe muzyczne ( 8 x)
11:00-11:30
terapia kraniosakralna (2x) lub odruchy posturalne (3x)
12:00-12:30
zajęcia z psychologiem (5x) lub sensoplastyka (2x)
14:00-14:30
zajęcia grupowe ogólnorozwojowe (5x) lub terapia ręki (5x)
16:00-16:45
zajęcia na basenie (10x)
Mamuśka dzwoni do Tatuśka; „Należy pamiętać
jeszcze o posiłkach. No ciekawe…”. Ciekawe co ciekawe? Chyba jej chodzi o to
czy będą dobre desery.
No i się
zaczyna. Biegiem na śniadanie, bo 8:30 już pierwsze zajęcia. Z tego co
Mamuśka się zorientowała zajęcia prowadzone są w dwóch skrzydłach budynku na
różnych kondygnacjach. OO…widzisz, znów coś z lataniem – skrzydła – a budynek
obiegłam dwa razy, skrzydeł nie było.
II
piętro-logopedia- Godzina zajęć z nową panią dość ciekawe, inne niż w
przedszkolu. Może coś mi pomogą, nauczą czegoś. To mówią Mamuśki na
korytarzu. Dla mnie jest fajnie się pobawic, tylko Pani Nowa i Miejsce Nowe.
Po
godzinie Mamuśka stoi już pod drzwiami zerkając na zegarek i jednocześnie na
kartkę. Wymieniają z panią kilka zdań. Mamuśka szybko dziękuje, łapie mnie na
swoje ręce i pędzi. Szybciej windą, bo to do najniższej części budynku. Hmm… jednak zostają schody..winda zajęta. Tak
na dole czekają już kolejne zajęcia, tym razem grupowe. Tak, tak kochana
śpiewamy, kołyszemy się, ćwiczymy - to zajęcia muzyczne.
Tuż po
nich kolejne, jedne się kończą inne już zaczynają – terapia kraniosakralna,
30min. Nic z tego nie rozumiem. Mamuśka Twojej kazała wrzucic sobie na Google
i się śmiały. Dziwne są czasem. Prawda?
Nie wiem
czemu Ona nie odpocznie sobie pod tą salą tylko gada z Innymi. A to o
rozwiązaniach nowych, badaniach, terapiach. Takie robią wiesz narady jak
menadżerowie. Tak się śmieją Panie Terapeutki. To wcale nie śmieszne! To dla Niej bardzo ważne, by znaleźć nowe
ciekawe sposoby na pomoc, wspomaganie mojego rozwoju. Jak się będą Te Panie
śmiały to którąś kopnę. Moja Mamuśka ciężko pracuje a nie bawi się z dziecmi
jak One!
Kolejne
zajęcia już na I piętrze..czyli biegiem..Nie wiem czemu nie mogę biec tylko znowu
bierze na ręce. Niby szybciej będzie, bo czeka już na mnie Pani Psycholog. No
i tu nie lada wyzwanie. I tu m.in. zadania do wykonania, naśladowanie, nauka
przemienności. Rany, nie lubię tego Teraz.
Raz w
tygodniu mamy świetne zajęcia. Po prostu je uwielbiam, choć mama średnio.
Sensoplastyka. To taka zabawa m. in. z
mąką, wodą, barwnikami, makaronem, ryżem. Taka babranina. Jestem od głów do
stóp szczęśliwa czyli upaplana w tej niesamowitej nie-niutonowskiej cieczy z
dodatkami. Znowu zmierzę się z przeciwnościami, znowu doznam nowych bodźców,
nie zawsze miłych i przyjaznych dla mnie. Ale daje radę, bo Ona jest ze mnie
dumna. I tu wyzwanie dla Mamuśki, chce być dalej dumna to szybciutko musi
mnie zabrać pod prysznic, ubrać i na obiad, bo o 14 znowu zajęcia.
Zajęcia ogólnorozwojowe to też jakaś
zabawa…tor przeszkód, tunele, układanie zamków z klocków itp. To pół godziny
spędzone z koleżankami i kolegami. Uuu.. po nich chwila wytchnienia.. Trochę
mi się spac chce ale później szykowanie się na basen. Idziemy szczęśliwe. Nasze
emocje, kręgosłupy i głowy odpoczną chwilę w ciepłej wodzie, hydromasaż i
cała reszta rekompensuje dzień, trudny dzień pełen wrażeń i nerwów.
Kończymy
kolacją. Później już nawet nie mamy ochoty na nic. Odpoczywamy, wyciszamy się
do spania.
Generalnie
dzień podobny do kolejnego. A i zapomniałam dodać, ze na siusiu czasem czasu
braknie. A podobno w pieluchę już nie robię.
Od Mamuśki do Twojej Mamuśki:
Większości
wydaje się, ze turnus to wakacje. Nic bardziej mylnego. Dzieci z zaburzeniami
psychoruchowymi, ogólnorozwojowymi bardzo ciężko pracują. Niektórzy powiedzą
„a co tam taka zabawa w grupce, tańczą, pani im tylko coś tam naciska,
pomaga. Na terapii ręki coś tam wygniatają, malują, normalne”. Nie. Nie. Nie.
To nie tak. Może dla dzieci
bezproblemowych tak, ale dla w/w to ogromne doświadczenia, nauka, strach,
czasem ból i smutek. Dla mamy czasem rozterka co dalej, czy to coś pomoże,
czy da radę. Do tego ciągle myśli jak zdążyć no i ten ból kręgosłupa.
Wyobraźcie
sobie, że są dzieci na wózkach, siedzące, leżące, dzieci z trudnymi
zachowaniami, niesłyszące. Opieka poza domem jest bardziej wzmożona,
wymagająca dodatkowego wsparcia, bo to z czym spotykają się w nowym miejscu
jest w ich mniemaniu ogromnym zagrożeniem. I my rodzice borykamy się z tym
razem z dziećmi całe 14 dni bez wytchnienia.
Kto nie
wierzy niech spróbuje.
To co
kochana odkładasz na Kanary czy pod Kielce?
Wasze Wiki
i Ewa
ps. Od Ewy do Ewy: TURNUS MOJA DROGA TO NIE SĄ WAKACJE. TO HARD CORE za który słono płacisz. Pobyt na 14dniowym turnusie z zakwaterowaniem, wyżywieniem i
60 zabiegami to koszt 6100zł
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz