Słowa
nas określają. Słowa nas szufladkują. Słowa zamykają nas w
więzieniu znaczeń. Wiele możliwości, aby mózgowi było łatwiej.
Bez kategoryzacji przegrzałby się biedak i …. jadacie móżdżek?
To wiecie jak to jest ze ściętym białkiem.
Jednak
skoro używamy jedynie znikomego (od 15 do 30%) naszego mózgu to
dlaczego pozwolić mu na uogólnianie i skrótowość tak daleko
idące? Może warto go przetrenować? To mięsień, zacznijmy
spokojnie. Nie od razu bieżnia na 60 minut i opcja: bieg.
Nie
mam nic przeciwko szufladkom. Robią porządek w otoczeniu i
pojmowaniu. Zacznijmy jednak od uzupełniania i multiplikowania już
istniejących.
Słowa
nas determinują. Nie „jesteś zły” a „zrobiłeś źle”. Nie
„jesteś głupia” a „popełniłaś głupstwo”. Nie
generalizujmy bo Ci do których się tak zwracamy staną się „źli i głupi”. I durnowaci. I
downowaci.
„Ty
downie” - powiedziałam pewnie nie raz do kogoś ze swoich kolegów
i koleżanek. Powiedziałam, stało się. Mój rozmówca nie dostał
Trisomii 21. Takiej mocy sprawczej nie mam. Na szczęście.
„Ale
z Ciebie down” - usłyszałam. Zabolało. Miałam wtedy 8 lat. On
niewiele więcej. Postanowiłam nigdy się do niego nie odezwać.
Stało się. Moja wspaniała babka (a miałam ich dwie, obie genialne
w wymiarze babciowości i obie diametralnie różne), gdy
powiedziałam jej z jaką niegodziwością z ust kolegi miałam do
czynienia uśmiechnęła się. Kazała przynieść encyklopedię i
przeczytać definicję „zespołu Downa”. Zapamiętałam tyle, że
nie jest właściwe tak mówić. Równie niedobrze by było
powiedzieć, że ktoś ma raka lub jest kuternogą.
Tylko,
hm...Kuternoga to przecież mógł być pirat lub bohaterski
żołnierz, który stacił ową kończynę w walce. O chorobie
nowotworowej ...nie no proszę, przecież włos się jeży na głowie.
A „down” to down. Głupek. Idiota. Dziwak. Nienormalny. Kretyn.
Debil. Prymityw. Patologia. Tak wiem, wystarczy. Jednak, czy nie
łatwiej zaakceptować inwektywy wobec ludzi, gdy chodzi o ich
dysfunkcje intelektualne a nie fizyczne?
Z
drugiej strony dlaczego mam w ramach ułatwienia pracy mózgu pana A
i pani E mówić lub pozwolić mówić o mojej córce „nasz mały
down”? Co więcej nie sądzę abym była w stanie, dziś,
zaakceptować fakt, że mówią tak też o swoim dziecku. Jak usłyszę
matkę, która mówi do dziecka: ty czarnuchu, ty żydku,
ty pedale, ty katolu…. To mam przymknąć na to uszy? Bo co?
Stwierdza fakt? Etykietki to
są dla ubrań co celnie wykorzystało River Island w swojej kampanii.
Język
nas determinuje. Język nas buduje. Język nas ukształtowuje.
Nie
daję przyzwolenia na wyżej opisaną skrótowość. Zojka ma zespół
Downa. Nie choruje na niego. Nie cierpi na niego. Po prostu go ma.
Sprawa jest prosta. Może wyjaśnię tym co w tej chwili wykrzywiają
usta w grymasie irytującego poczucia wyższości. Całkowita ilość
informacji genetycznej zawartej w genomie człowieka jest mniejsza
niż 800 MB. Mamy 23 pary chromosomów. Od małpy różni nas jedna
para mniej. Powstała najprawdopodobniej z połączenia dwóch par.
W dwudziestej pierwszej pozycji chromosomów moja córka ma nie dwa a
trzy chromosomy. Opisał to w 1959 Jerome Lejeune. Dzięki niemu
wiadomo, że to 21 pierwsza nie-para odpowiada za wadę wrodzoną
odkryta przez John L.Downa prawie 100 lat wcześniej.
Chyba
jasne?
Jeśli
jeszcze nie to sprawdźcie sobie co to jest stygmat.
Już?
To
teraz odpowiedzcie mi czemu miałabym znakować moje dziecko?
Pozwolić na „wypalanie” jak w starożytnym Rzymie znaku
definiującego jakiekolwiek dziecko? Żeby było łatwiej Waszym
mózgom? Wolne żarty. To mięśnie. Poćwiczcie je. Przyda się w
perspektywie jako zabezpieczenie przed chorobą Altzhaimera.
Nie
definiujcie mojej córki bo jej nie znacie. Nie jest „downem” tak jak nie są przyjaciółka Zozo - Wiki czy Wojtek z przedszkola. Nie jest downem Kate Grant, miss świata
Ultimate Beauty of the World. Oni mają zespół Downa.
Zojka jest Zojką. Ma swoje własne cechy, osobowość, charakterek, zainteresowania, sympatie i antypatie. Tak jak Twoje dzieci i dzieci Twoich sąsiadów. I te o innym kolorze skóry i te chodzące do innego kościoła niż Ty. A my jesteśmy jednocześnie różni i tacy podobni co świetnie oddaje ten filmik :
Zojka jest Zojką. Ma swoje własne cechy, osobowość, charakterek, zainteresowania, sympatie i antypatie. Tak jak Twoje dzieci i dzieci Twoich sąsiadów. I te o innym kolorze skóry i te chodzące do innego kościoła niż Ty. A my jesteśmy jednocześnie różni i tacy podobni co świetnie oddaje ten filmik :
Zespół
Downa jest. A Zoja nie jest jego częścią. To on jest częścią
jej. Tak, wiem co powie pan A i pani E, że zakłamuję
rzeczywistość. Uciekam przed prawdą. Żyję mrzonkami z Youtuba.
Zespół Downa ogranicza moją córkę i definiuje jej życie. A
dokładnie choroby, dysfunkcje, niepełnosprawność. Tylko czy na
pewno? Nie nie zakłamuje rzeczywistości. Jestem mega racjonalna.
Realna jak ospa, odra czy grypa. Ograniczają mnie i moje córki:
kłopoty finansowe, infekcja dróg oddechowych, awaria samochodu nie
pozwalam by ograniczały nas definicje. A Was ograniczają WASZE
SŁOWA. Bo słowa kreują rzeczywistość. Oceniamy siebie w ILE
sekund ? (pierwsze wrażenie). To oczywista oczywistość. Bo prawdą
jest, że nie zrobimy nigdy drugi raz „pierwszego wrażenia”.
Ważne aby było drugie i trzecie wrażenie. Niech mózg się spoci,
przegrzeje ale nie ugotuje.
Popieram
inicjatywę „More
Alike Than Different”!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz