sobota, 28 kwietnia 2018

Przegląd tygodniowy - rzecz o złych rodzicach

Ten tydzień mija pod hasłem "złych rodziców w Sejmie", jak to by wynikało z narracji np. posła Terleckiego - TUTAJ KLIK . Nie wiem jaką definicję "serca rodzicielskiego" pan Poseł kultywuje jednak mniemam, że mamy zupełnie inne światopoglądy również w tym zakresie. Za to stwierdzenie "dajemy im tyle, żeby nie umarli" siostry Chmielewskiej jest warto uwagi. TUTAJ KLIK.  

Polityka wpycha się do domów i blogów. Na konta najbogatszych TUTAJ KLIK. Znów wszystkich się dzieli a nie łączy. Teraz już chyba tylko w TV o łączeniu Polaków mówi reklama Dużego Banku. A szkoda. Bardzo ciekawa jest propozycja dominikanina o. Ludwika Wiśniewskiego, który proponuje w "Tygodniku Powszechnym", by księża utworzyli fundusz wsparcia nieuleczalnie chorych dzieci. TUTAJ KLIK

Swoją drogą czy naprawdę to tak ogromne koszty rozdzielic 500 plus na progi podatkowe? Znajdą się fundusze na pomoc tym do których aktualnie rządzący często nawiązują. A może nie kwestia kosztów tylko dofinansowania potencjalnych wyborców? Przekonania, że można życ w tym kraju bez wcześniejszej formy sądów, konstytucji ect i nie taki ten PiS straszny jak go malują. TUTAJ KLIK.

Z drugiej strony, "lansująca się matka dziecka niepełnosprawnego" to chyba mój kolejny napis na koszulkę do zrobienia. Przyznaję, że jednak pani poseł Pawłowicz już nie ma takiej siły rażenia i jej teksty mogą stanowic już dla mnie inspirację do koszulek. Za to pani Hartwig jak najbardziej inspiruje całą sobą. TUTAJ KLIK. Pani prezydentowa Agata Kornhauser-Duda, nie tak dawno temu, otrzymała Medal św. Brata Alberta za "działalność społeczną na rzecz osób niepełnosprawnych" świetnie się składa bo jak widac aktywnie NIE-uczestniczy w aktualnych problemach osób niepełnosprawnych. TUTAJ KLIK. Widac więc jakie mają siły rażenia nagrody przyznawane ludziom za ich działalnosc...

Ze "swiata nauki" lecą niczym żurawie newsy od których spada mi szczęka. TUTAJ KLIK. Skoro pani prof. dr hab. med. Anna Latos-Bieleńska uważa, że aborcja zabija rozwój medycyny w temacie np. ZD to jak wyjaśni, że w USA jest i aborcja i medycyna. Takie skróty mające na celu poprowadzic jednoznacznie mój sposób myślenia (ciemna kobita to kupi) wkurzają mnie ogromnie. Trzymam panią "prof. dr hab. med." za słowo. Czekam z niecierpliwością na jej publikacje. A może na razie warto zerknąc co inni (patrz: naukowcy z innych krajów) wynaleźli na ten temat?? Ośrodki jak najbardziej a aktualnie to może tak jakaś refundacja tych suplementów (nie wiem czemu zrozumiałam, że to niby w podtekście lek na ZD) które dzieciakom podajemy. Bo koszty suplementów są ogromne i nie refundowane a skoro nawet pani prof. dr hab. med.uważa, że mają sens to może warto nam ułatwic?


A na koniec o "niesprawiedliwym polskim prawie w kwestii wsparcia; zarówno opiekunów, jak i samych osób niepełnosprawnych". Wypowiedź pana dr Rafał Bakalarczyk do przeczytania TUTAJ KLIK.

czwartek, 26 kwietnia 2018

List do koleżanki z klasy

Droga B,

Dziękuję Ci niezmiernie za szczegółowe i krytyczne wyjaśnienia odnośnie zbiórki 1% na cele jak to nazwałaś: "prywatnych i indywidualnych potrzeb mojej rodziny". Rozumiem, że nie zamierzasz "wypełniac za mnie rodzicielskiego obowiązku zapewnienia dziecku niezbędnych tematów do życia" co więcej wcale Cię o to nie proszę.

Po pierwsze: pieniądze z 1% nie są Tobie ani żadnemu z podatników odbierane "dodatkowo". To częśc Twojego podatku dochodowego, który to niezagospodarowany (czytaj: nie przeznaczony na organizacje pożytku publicznego) trafia do kasy skarbu państwa. 

Po drugie: "nie finansujesz potrzeb mojego dziecka, których twoje nie ma zaspokojonych". Z 1% nie mogę pójśc do kina, na basen czy kupic córce sandałków w Zarze. Z 1% mogę pójśc z nią na mikropolaryzację mózgu, zajęcia na basenie miec z fizykoterapeutą (a za bilet na basen i tak muszę zapłacic) i kupic mogę buty ortopedyczne. Jak wiem, na szczęście Twoje dziecko, nie wymaga takich rehabilitacji. I trzymam kciuki aby tak pozostało. 

Po trzecie:  nie zmuszam Cię do wpłacania na rzecz Zozo tegoż 1% bo wiem, że są inne cele, które dla każdego z nas mogą wydawac się ważniejsze, szczytniejsze, prymarne. Pamiętaj tylko, że nie wpłacając wcale jak ponad 50% naszych rodaków i tak oddajesz je do Skarbu Państwa i trafiają one potem zgodnie z wytycznymi odgórnymi. Niezależnie od partii, którą popierasz. 

Po czwarte: wpłaty na 1% "nie załatwiają za mnie wszystkich niezbędnych obowiązków". Zainspirowana Twoją opinią pozwoliłam sobie policzyc "wszystkie niezbędne obowiązki" w wersji idealnej w tym roku dla Małej Zi:
neurologopeda 2 x tygodniowo - 200 x 4 x 10 = 8 000 zł
psycholog specjalny 1 x tygodniowo - 90 x 4 x 10 =3 600 zł
terapia ręki 1 x tygodniowo - 90 x 4 x 10 =3 600 zł
zajęcia z integracji sensorycznej 1 x tygodniowo - 90 x 4 x 10 =3 600 zł
hipoterapia - 1 x tygodniowo - 40 x 4 x 10 = 1 600 zł
zajęcia z manualnego torowania głosek 1 x tygodniowo - 110 x 4 x 10 =4 400 zł
rehabilitacja ruchowa na basenie 1 x tygodniowo - 70 x 4 x 10 plus bilet 10 x 4 x 10 = 3 200 zł
mikropolaryzacja mózgu 2 x rocznie - 2100 x 2 =4 200 zł
trening słuchowy Johansena przez rok (konsultacje, badania, płyty,sprzęt) - 1 950 zł
turnus rehabilitacyjny 2 x rocznie - 6 150 x 2 = 12 300 zł

Oczywiście...rozmarzyłam się. Jednak staram się, jak większośc rodzin (z niepełnosprawnością w tle)  realizowac te "marzenia". Szukamy programów pomocowych z PFRON, dofinansowań, programów realizowanych w ramach WWR, rehabilitacji dziennej i właśnie 1%. Sięgamy do oszczędności. Bierzemy kredyty... 

Proszę uwierz mi, nie jesteśmy w stanie pokryc zapotrzebowania naszych dzieci z 1% tak by "pławic się w rehabilitacyjnych luksusach ośrodków".
 
Po piąte: nie "urządziłam się z tą niepełnosprawnością wygodnie". Nie miałam wyboru. Życie postawiło mnie w takiej a nie innej sytuacji a ja się z nią mierzę. Staram się też wpłacac co miesiąc na innych potrzebujących: https://www.siepomaga.pl/, bo wiem, że są "bardziej potrzebujący niż ja". 

Po szóste: jestem wdzięczna tym wszystkim, którzy przeznaczają swój 1% na każdy cel pożytku publicznego bo "państwo mające obowiązek wobec takich dzieci jak moje" nie jest w stanie zapewnic niezbędnych rehabilitacji. Jest na prawdę dużo potrzebujących, gdyby nie Ci ludzie, którzy mają odmienne zdanie od Twojego byłoby z nami "kiepsko".

Droga B, nie przystawiam Ci lufy pistoletu do skroni i nie żądam oddania portfela. Robisz ze swoimi pieniędzmi, uczuciami, rodziną to co chcesz lub co musisz. 

Nie pouczam Cię. 

Staram się nie oceniac na podstawie zdjęc i wiadomości na Facebooku. Może i bym to robiła, gdybym miała czas na szukanie dziury w całym w życiu innych ludzi. Mam jednak swoje własne dziury i całą energię przeznaczam na ich łatanie. 

Z serdecznymi pozdrowieniami,
Ewa mama Małej Zi i Panny O, 
twoja koleżanka z klasy 

wtorek, 24 kwietnia 2018

Postrzeganie inności czyli politically correct behaviour



W serwisie Polki.pl ukazał się materiał we fragmentach, jako kilka odrębnych artykułów dotyczący zespołu Downa. Całośc zebrana jest w książce pani Agnieszki Żyty „Życie z zespołem Downa. Narracje biograficzne rodziców, rodzeństwa i dorosłych osób z zespołem Downa”  wydanej przez Oficynę Wydawniczą „Impuls” już w 2011). Rozumiem, że temat ZD jest "na topie" a po co tracic czas na zbieranie materiałów (zresztą przy współczesnych mediach nie ma na to czasu) skoro można zasięgnąc "języka" w książce sprzed siedmiu lat. Dla wielu czytelników będzie to i tak nowinka pierwszej wody.

Akurat przeczytałam materiał odnośnie wyboru ścieżki edukacyjnej cyt:

"W latach 80. i na początku lat 90. XX wieku, kiedy dzieci moich respondentek były w okresie szkolnym, zdecydowana większość trafiała do szkół życia, czyli szkół podstawowych dla dzieci i młodzieży z umiarkowanym i znacznym stopniem niepełnosprawności intelektualnej. Tylko niektóre przebywały wcześniej w przedszkolach (były to zarówno przedszkola specjalne, jak i masowe). Czworo dzieci uczęszczało do szkół specjalnych dla dzieci z lekkim stopniem niepełnosprawności intelektualnej, jedna z dziewcząt (najmłodsza z omawianej grupy) ukończyła podstawową szkołę integracyjną. Pozostałe dziesięcioro dzieci ukończyło szkoły życia (w tym dwu chłopców przebywało przez okres szkoły w internacie). Żadna z obecnie dorosłych już osób z zespołem Downa nie trafiła do szkoły masowej."

I już miałam napisac do portalu, że warto podac informacje aktualniejsze niż lata 80-90 te gdy zaintrygował mnie komentarz (a sporadycznie je czytam, powiem szczerze). Zaintrygował bo bo w tym całym artykule on jest chyba wyjściowy:

/2 lata temu
03
LOL, poszukałem z ciekawości. Kolejny przykład wtrącania się kapitana państwo tam gdzie nie trzeba. Po co osoby ograniczone umysłowo wysyłać do szkoły? Przecież one szybko umrą i zanim skończą szkołę mogą umrzeć, a na pewno długo nie popracują. Już lepiej, żeby uczyli się w domu pomagać. Te osoby urodziły się, żeby kochać i uczyć innych jak kochać. ew. mogą pomóc w domu, ale nie w rozwijaniu PKB. Trzeba być nie wyżytym socjalistą, żeby nakładać obowiązek szkolny na osoby z downem."

Tak. Wyjściowy. W całym tym komentarzu zawiera się bowiem  politically correct behaviour albo inaczej "ugrzecznione" postrzeganie inności. No cóż, zrzucac ze skał się już nie zrzuca więc jakoś w ten nasz krajobraz musimy tych innych wetknąc. Np. jak wyżej wspomniany Adraxer określa. Tak też w wersji ugrzecznionej nikt mnie w sklepie nie wytknie bo nie wypada ale nie wyjaśni dziecku "normalnym" głosem dlaczego Zozo nie mówi i ma "inne" oczy. Nie zaprosi na imprezę urodzinową córki, mimo, że razem chodzą jej córka i Zozo do przedszkola...i Zozo jest jedyną nie zaproszoną dziewczynką. Może to już w sumie wystarczy, że są placówki integracyjne, że ze skał się nie zrzuca, że na stosach nie pali i ksiądz z ambony nie wytyka...Może. 

A może NIE.


piątek, 20 kwietnia 2018

Przegląd tygodniowy - Mallko i tata

Aktualnie w naszych mediach o zespole Downa piszą przede wszystkim media prawicowe i cały czas w aspekcie ochrony życia poczętego. Dopóki nie przeczytam, że zaczną równie aktywnie chronic życie już poczęte nie będę się odnosiła do ich publikacji. 

Mam jednak świetną informację dla tych wszystkich, którym na naszym rynku wydawniczym brakuje książek o zespole Downa. 

Wydawnictwo "Dwie Siostry" wydało właśnie książkę „Mallko i tata”, autorstwa Gustiego, tłumaczenie Tomasza Pindla. Książka, której jeszcze na półce nie mam zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wyznanie taty: pisane, rysowane, przemyślane.. pamiętnik rodziny 2+2 + trisomia 21.



Nie będę Wam zdradzała jak syn z zespołem Downa wpłynie na życie argentyńskiego artysty, tylko podsunę mały cytat:

" Z dziećmi dzieje się czasem podobnie jak z rysunkami: nie wychodzą tak, jak sobie wyobrażałeś.
Rysunek można  podrzec i narysowac od nowa. Możesz go wymazac. (...) Ale z dzieckiem, takim prawdziwym dzieckiem to po prostu nie jest możliwe."

czwartek, 19 kwietnia 2018

Szanowny Panie Dziennikarzu

 Szanowny Panie Dziennikarzu,

Jak naprawdę żyją dzieciaki z zespołem Downa?

Sens tego, co mnie gnębi/wkurza/zniechęca w tych wszystkich medialnych przekazach  zawiera się w braku pełnego obrazu sytuacji rodzin z zespołem Downa w Polsce. Bo zespół dotyka całej rodziny. Znam, co prawda obraz dotyczący Stolicy mam jednak wątpliwość czy w Pucku, Ostrowie Świętokrzyskim czy Zielonej Górze jest lepiej. 
W mediach najbardziej nośne przekazy są skrajnie spolaryzowane. Te pozytywne idealizują (młodzi modele z ZD w River Island czy chłopiec z ZD wybrany do reklamy Gerbera) i prawią morały o prawie do życia i szczęścia. Czy jednak w głębszej warstwie jest to „godne-życie”? A „szczęście” czy opiera się na iluzji, że ludzie z zespołem Downa to takie „słoneczne milusińskie przytulaki”. Nie są jednak misiami koala i nikt z nimi maskotek robić nie będzie. 
Druga strona medalu to brak wiedzy lekarzy (cześć powtarza informacje ze studiów sprzed X lat, a materiał źródłowy oparty jest na badaniach z lat 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku). Uprzedzenia społeczne (mity rodem z XIX wieku o „winie” po stronie kobiety) niedające bawić się dzieciom w piaskownicy. 
Integracja w placówkach edukacyjnych przebiegająca w równie starym podziale (na 20 osób w grupie maksymalnie 5 to dzieci z niepełno sprawnościami..Wszystkimi i intelektualnymi – ZD, fizycznymi – wózek inwalidzki, niedosłuch, autyzm i jego odmiany i też ADHD). Rozumiem, że w tej koncepcji obraz społeczeństwa to X % niepełnosprawnych na 100% populacji jednak integracja, aby była pełna powinna być w proporcji 1:1. 

Mamy też niezrozumiały dla mnie system dofinansowywania przez Gminy dziecka niepełnosprawnego w przedszkolu i szkole. I tak przy autyzmie czy niepełnosprawności sprzężonej to ponad 4000 zł a przy ZD (upośledzenie lekkie) około 700 zł. A przy zwykłym dziecku przedszkole dostaje ok.500 zł. To jak za tą różnicę ma zrealizować terapię? Terapię, dzięki której ów "mało upośledzony" na starcie dzieciak będzie jak najbardziej przydatnym i pełnoprawnym członkiem społeczeństwa. Może i upośledzenie jest tak nieznaczne, nie  znaczy to, że nie wymaga wielu godzin pracy całego grona specjalistów. 

Wielu rodziców dzieci z ZD skarży się, że ich dzieci nie są zapraszane na urodziny innych dzieci, choć sami nie popełniają takie faux pas. To nie integracja a nauka tolerancji dla Normalsów. To nie integracja a politically correct behavior.
Albo leki. Dzieci z niepełnosprawnościami chorują częściej. Tu zniżek nie ma. Jest zmniejszone aktualnie dofinansowanie do pieluch. Jest ograniczenie możliwości wykorzystania rehabilitacji z PFRON (co dwa lata a nie, co roku). Jest zmniejszenie do minimum godzin rehabilitacji Wczesnego Wspomagania Rozwoju. W ten sposób 500 plus się „rozchodzi” nie na książki, kino czy zabawki. 

To jest coś co znam bo jestem aktualnie na tym etapie. A co będzie dalej? Co się dzieje z dziećmi ZD, gdy dorastają? Co się z nimi dzieje, gdy umierają ich rodzice? Dlaczego nie ma prawdziwego programu przysposobienia zawodowego (zgodnego z możliwościami i talentami osoby niepełnosprawnej)? Dlaczego nie ma miejsc pracy dla niepełnosprawnych intelektualnie z prawdziwego zdarzenia? Co z programem mieszkań specjalnie dostosowanych?

Oczywiście pan, Jaki ma racje, że osoby z ZD mogą być szczęśliwe. Definicja szczęścia dla każdego z nas jest inna. Warto jednak pokazać jak to wygląda. Ile kosztuje wychowanie dziecka z niepełnosprawnością taką czy inną. W wymiarze finansowym, społecznym, emocjonalnym. Jaki jest realny poziom wsparcia: rodziny, znajomych, sąsiadów, Gminy, Państwa?  Jaka jest dostępność do wiedzy o ZD, perspektywach, zagrożeniach, rozwoju i przyszłości?
Jak wygląda spotkanie z lekarzem, który ma dla nas „newsa” po badaniach genetycznych? Gdzie jest wtedy psycholog? Gdzie wolontariusz? Albo to samo, gdy po porodzie pielęgniarki unikają naszego wzroku w pokoju noworodków? 
Godne życie – Możliwość edukacji i pracy. Rozwijania swoich pasji. Wzmacnianie mocnych stron i przekraczanie słabości. Uważam, że mądrze poprowadzona długofalowa akcja informacyjna przyniesie lepsze efekty niż ustawa z paragrafami więzienia i stygmatyzacji społecznej. Decyzja o urodzeniu TAKIEGO DZIECKA musi być przemyślana. Uczucia i emocje warto zostawić jak się TAKIE DZIECKO urodzi. Każde dziecko potrzebuje miłości, docenienia, pomocy, wykształcenia a TAKIE DZIECKO dodatkowo rehabilitacji i wsparcia dla całej rodziny. Dla wychowawców w przedszkolu i nauczycieli w szkole. Dla ich przyszłych pracodawców. Przeszkolenia i wsparcia. 
Dlaczego nie mogę pracować, jeśli zgodziłam się opiekować dzieckiem niepełnosprawnym? Zasiłki niższe niż najniższa krajowa. Zakaz pracy. A co jeśli tą pracę mogę wykonywać w domu lub w między czasie wożenia na rehabilitacje? Dlaczego wbija się mnie w rozciągnięty sweter wykluczenia społecznego z niedomytymi włosami, chorym kręgosłupem i bruzdami po łzach? 
Jestem pewna, że nasza polska rzeczywistość będzie dużo lepsza jak nie poprzestaniemy na machaniu sztandarami, zakładaniu kolorowych skarpetek i rysowaniu linii na dłoni. Nie wierzę w dalszą polską szarą rzeczywistość przepełnioną paragrafami, „krzyżami” na plecach do dźwigania, desperację walki o codzienność i rozpacz za nienarodzonym zwykłym dzieckiem.
Szczęśliwe, godne życie w przypadku zwykłego dziecka to kariera naukowca, ale i świetnego ogrodnika. Szczęśliwe, godne życie w przypadku ZD to może być samodzielne zawiązanie sznurowadeł … ale i….No właśnie. 

To „Ale i” tworzy dopiero w Polsce pokolenie o dekadę starsze i to mojej córki.
i to na tyle..
pozdrawiam, życzę więcej głębszych przekazów
Ewa Mama

ps. proszę zabronic pisania o "cierpieniu na zespół Downa". Jego się po prostu ma.

sobota, 14 kwietnia 2018

Przegląd tygodniowy - Gdzie był 2000 lat temu?

 W tym tygodniu nie będę pisała o:
- wyproszeniu z samolotu  - TUTAJ
- rozwoju "relacji" i "komunikacji" pomiędzy KJ i JO - TUTAJ i TUTAJ

Nawet nie napiszę o realnych lękach rodziców osób z ZD - co będzie gdy nas-rodziców nie będzie - bowiem średnia długośc życia osób z ZD w ciągu ostatnich trzech dekad wydłużyła się prawie o 100% (z 25 do 49 lat). Temat jednak wymaga pochylenia się nad nim a nie roztrząsania w przeglądzie tygodniowym - TUTAJ

Za to dwa pozytywne newsy. Z dwóch różnych właściwie "światów" i przy obu spłakałam się jak bóbr. Pierwszy to filmik z twittera z poruszającą sceną: Juan Pablo, meksykański chłopak z ZD broni Pana Jezusa w czasie Drogi Krzyżowej w Wielki Piątek. Gdzie on był 2000 lat temu?? - TUTAJ.

Druga to duński kot Monti z ZD. Aspekt zarobkowy właścicieli pozostawię bez komentarza a skupię się na kociej downowej mordce. TUTAJ

wtorek, 10 kwietnia 2018

Gaszerbrum - mycie zębów

 Po raz pierwszy na szczyt weszli Amerykanie dzięki refleksowi i determinacji....

Wygląda to wszystko w sumie prosto. Każdy wszak zna dziecięcą piosenkę:

"Szczotka, pasta, kubek, ciepła woda: tak się zaczyna wielka przygoda".

Ale czasem zaczyna się prawdziwy koszmar...

Systematyczność oraz konsekwencja były? Były! Od maleńkiego, Wysoki Sądzie, były. A tu masażyki dziąseł, a tu mycie specjalnymi nakładkami na paluchy mamy... Niestety, Zozo miała nadwrażliwośc w obrębie paszczy i nie lubiła tego całego "grzebania". 

Etapy przygotowujące do samodzielnego mycia zębów czyli wybór szczoteczki i wspólne zakupy pasty nie zapowiadały późniejszych scen dantejskich w łazience... Nawet zielone etui na szczoteczkę, przyklejane do lustra, w kształcie ząbka nie pomogło... Opisów szczegółowych Wam daruję, bo jeszcze ktoś by mnie do opieki społecznej zgłosił... Czarodziejski żel do zębów dla dzieci czary mary Ziajki może i smakuje jak owoce leśne, może i zawiera błyszczące drobinki... ale z ewidentną mocą NIE Zozo nikt nie wygrał. Została nam metoda małych kroków uskuteczniana przez cały ubiegły rok i to co z tego roku ....I jest efekt. 

Aktualnie Zozolek stracił dwie rachityczne, dolne jedynki. Niestety chyba połknięte. Jednak mycie zębów zostało "zaakceptowane" i wprowadzone do "procedury" Zozo-dnia.


Następny "Ośmiotysięcznik" za nami...

sobota, 7 kwietnia 2018

Przegląd tygodniowy - Harvard dla ZD

Dla mnie, prawdziwa przyjemnośc czytania, pani Anna Dymna o niepełnosprawności. Jednak to wypowiedź pani Anny z artykułu dlaczego-to-moje-dziecko-jest-darem-od-boga, mnie zainspirowała do tytułu dzisiejszego posta. " Dostać się na WTZ to jak dostać się do Harvardu - twierdzi."(pani Ania). Bo jaka jest perspektywa w Polsce osób z ZD? Warto może się nad tematem pochylic, jako dziennikarze i politycy. 

Dawka pozytywnej energii w tym tygodniu to artykuł o rodzicach dzieci niepełnosprawnych z Głubczyc. "Przełom nastąpił w 2012 roku za sprawą mieszkanki Głubczyc Elżbiety Małko -Kołodziej. O jej historii kilka lat temu było głośno w ogólnopolskich mediach. Gdy zmarła jej chora na zespół Downa córeczka, postanowiła zaadoptować także zmagającego się z tą chorobą chłopczyka. Gdy okazało się, że w Głubczycach nie ma miejsca, gdzie rodzice chorych dzieci mogą rozpocząć rehabilitację i znaleźć kompleksową pomoc, postanowiła wskrzesić stowarzyszenie Tacy Sami, które dziś opiekuje się ponad dwudziestką dzieci, a przez ostatnie pięć lat przewinęło się przez nie znacznie więcej podopiecznych. "


A nie będę tym razem pisac o tym jak prolajferzy manipulują wizerunkami. Dlaczego? Bo jeśli ktoś twierdzi, że najważniejsze jest osiągnięcie celu niezależnie od "drogi postępowania" to wiem, że nie jest "dobrze". Bardzo ciekawie za to podszedł do tematu pan Kompendium dla normalsów. Lekturę polecam. Dużo tu odniesień do realnych sytuacji i wydarzeń. I jak pisze autor nie jest to tekst dla żadnej z "granicznych" stron sporu aborcyjnego.

"Jeżeli ustawa wejdzie w życie, liczba dzieci z ciężkimi uszkodzeniami wzrośnie. Tymczasem już w tej chwili ich rodzice pozostawieni są sami sobie, pozbawieni znaczącego wsparcia instytucji państwowych lub samorządowych. I nie chodzi tu tylko o pieniądze."
 I chyba muszę to pociągnąc dalej, choc polecam źródło (!):

"Czy jesteście Państwo za ograniczeniem badań prenatalnych, nawet kosztem rezygnacji z uratowania niektórych dzieci? W pojęciu środowisk katolickich badania prenatalne służą wyłącznie temu, by wykryć wskazania do przerwania ciąży. Dlatego nie są one propagowane, a dostęp do nich bywa ograniczany. Tymczasem badania prenatalne pozwalają na wykrycie tych chorób płodu, które można i należy leczyć już wewnątrzmacicznie, by dziecko miało potem szanse na przeżycie w jak najlepszym stanie. "
Dziekuję panie Karczmarewicz!

niedziela, 1 kwietnia 2018

Znów polityka zamiast życzeń?

Na portalu Gazety Wyborczej przeczytałam list otwarty do pani Godek. Długo nosiłam się z decyzją czy o tym tutaj wspominac...bo ile można? I nie będę pisała, że mam podobne wrażenia co autorka odnośnie zemsty na całym świecie pani KG. Mimo, że powinno się mówic "stop", gdy szaleństwo zatruje duszę i serca ludzi. 

Tak więc z okazji nadchodzących Świąt składam Wszystkim z prawej, lewej, środkowej...góry i dołu życzenia: EMPATII. WIĘCEJ EMPATII. I JESZCZE WIĘCEJ EMPATII.

A Zozo zamiast zająca wielkanocnego zażyczyła sobie ślimaka w czerwonym kapeluszu... Dlaczego nie?