Jak naprawdę żyją dzieciaki z zespołem Downa?
Sens tego, co mnie gnębi/wkurza/zniechęca w tych wszystkich
medialnych przekazach zawiera się w
braku pełnego obrazu sytuacji rodzin z zespołem Downa w
Polsce. Bo zespół
dotyka całej rodziny. Znam, co prawda obraz dotyczący Stolicy
mam jednak wątpliwość
czy w Pucku, Ostrowie Świętokrzyskim czy Zielonej Górze jest
lepiej.
W mediach najbardziej nośne przekazy
są skrajnie
spolaryzowane. Te pozytywne idealizują (młodzi modele z ZD w
River Island czy
chłopiec z ZD wybrany do reklamy Gerbera) i prawią morały o
prawie do życia i
szczęścia. Czy jednak w głębszej warstwie jest to
„godne-życie”? A „szczęście”
czy opiera się na iluzji, że ludzie z zespołem Downa to takie
„słoneczne
milusińskie przytulaki”. Nie są jednak misiami koala i nikt z
nimi maskotek robić
nie będzie.
Druga strona medalu to brak wiedzy
lekarzy (cześć
powtarza informacje ze studiów sprzed X lat, a materiał
źródłowy oparty jest na
badaniach z lat 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku).
Uprzedzenia społeczne (mity
rodem z XIX wieku o „winie” po stronie kobiety) niedające
bawić się dzieciom w
piaskownicy.
Integracja w placówkach edukacyjnych
przebiegająca w
równie starym podziale (na 20 osób w grupie maksymalnie 5 to
dzieci z niepełno
sprawnościami..Wszystkimi i intelektualnymi – ZD, fizycznymi –
wózek inwalidzki,
niedosłuch, autyzm i jego odmiany i też ADHD). Rozumiem, że w
tej koncepcji obraz
społeczeństwa to X % niepełnosprawnych na 100% populacji
jednak integracja, aby
była pełna powinna być w proporcji 1:1.
Mamy też niezrozumiały dla mnie system dofinansowywania przez Gminy dziecka niepełnosprawnego w przedszkolu i szkole. I tak przy autyzmie czy niepełnosprawności sprzężonej to ponad 4000 zł a przy ZD (upośledzenie lekkie) około 700 zł. A przy zwykłym dziecku przedszkole dostaje ok.500 zł. To jak za tą różnicę ma zrealizować terapię? Terapię, dzięki której ów "mało upośledzony" na starcie dzieciak będzie jak najbardziej przydatnym i pełnoprawnym członkiem społeczeństwa. Może i upośledzenie jest tak nieznaczne, nie znaczy to, że nie wymaga wielu godzin pracy całego grona specjalistów.
Wielu rodziców dzieci z ZD skarży się, że ich dzieci nie są zapraszane na urodziny innych dzieci, choć sami nie popełniają takie faux pas. To nie integracja a nauka tolerancji dla Normalsów. To nie integracja a politically correct behavior.
Mamy też niezrozumiały dla mnie system dofinansowywania przez Gminy dziecka niepełnosprawnego w przedszkolu i szkole. I tak przy autyzmie czy niepełnosprawności sprzężonej to ponad 4000 zł a przy ZD (upośledzenie lekkie) około 700 zł. A przy zwykłym dziecku przedszkole dostaje ok.500 zł. To jak za tą różnicę ma zrealizować terapię? Terapię, dzięki której ów "mało upośledzony" na starcie dzieciak będzie jak najbardziej przydatnym i pełnoprawnym członkiem społeczeństwa. Może i upośledzenie jest tak nieznaczne, nie znaczy to, że nie wymaga wielu godzin pracy całego grona specjalistów.
Wielu rodziców dzieci z ZD skarży się, że ich dzieci nie są zapraszane na urodziny innych dzieci, choć sami nie popełniają takie faux pas. To nie integracja a nauka tolerancji dla Normalsów. To nie integracja a politically correct behavior.
Albo leki. Dzieci z
niepełnosprawnościami chorują
częściej. Tu zniżek nie ma. Jest zmniejszone aktualnie
dofinansowanie do
pieluch. Jest ograniczenie możliwości wykorzystania
rehabilitacji z PFRON (co
dwa lata a nie, co roku). Jest zmniejszenie do minimum godzin
rehabilitacji
Wczesnego Wspomagania Rozwoju. W ten sposób 500 plus się
„rozchodzi” nie
na książki, kino czy zabawki.
To jest coś co znam bo jestem aktualnie na tym etapie. A co będzie dalej? Co się dzieje z dziećmi ZD, gdy dorastają? Co się z nimi dzieje, gdy umierają ich rodzice? Dlaczego nie ma prawdziwego programu przysposobienia zawodowego (zgodnego z możliwościami i talentami osoby niepełnosprawnej)? Dlaczego nie ma miejsc pracy dla niepełnosprawnych intelektualnie z prawdziwego zdarzenia? Co z programem mieszkań specjalnie dostosowanych?
To jest coś co znam bo jestem aktualnie na tym etapie. A co będzie dalej? Co się dzieje z dziećmi ZD, gdy dorastają? Co się z nimi dzieje, gdy umierają ich rodzice? Dlaczego nie ma prawdziwego programu przysposobienia zawodowego (zgodnego z możliwościami i talentami osoby niepełnosprawnej)? Dlaczego nie ma miejsc pracy dla niepełnosprawnych intelektualnie z prawdziwego zdarzenia? Co z programem mieszkań specjalnie dostosowanych?
Oczywiście pan, Jaki ma racje, że
osoby z ZD mogą być szczęśliwe.
Definicja szczęścia dla każdego z nas jest inna. Warto jednak pokazać
jak to wygląda.
Ile kosztuje wychowanie dziecka z niepełnosprawnością taką czy
inną. W wymiarze
finansowym, społecznym, emocjonalnym. Jaki jest realny poziom
wsparcia:
rodziny, znajomych, sąsiadów, Gminy, Państwa? Jaka jest dostępność do
wiedzy o ZD,
perspektywach, zagrożeniach, rozwoju i przyszłości?
Jak wygląda spotkanie z lekarzem,
który ma dla nas „newsa”
po badaniach genetycznych? Gdzie jest wtedy psycholog? Gdzie
wolontariusz? Albo
to samo, gdy po porodzie pielęgniarki unikają naszego wzroku w
pokoju
noworodków?
Godne życie – Możliwość edukacji i
pracy. Rozwijania
swoich pasji. Wzmacnianie mocnych stron i przekraczanie
słabości. Uważam, że
mądrze poprowadzona długofalowa akcja informacyjna przyniesie
lepsze efekty niż
ustawa z paragrafami więzienia i stygmatyzacji społecznej.
Decyzja o urodzeniu
TAKIEGO DZIECKA musi być przemyślana. Uczucia i emocje warto
zostawić jak się
TAKIE DZIECKO urodzi. Każde dziecko potrzebuje miłości,
docenienia, pomocy,
wykształcenia a TAKIE DZIECKO dodatkowo rehabilitacji i
wsparcia dla całej
rodziny. Dla wychowawców w przedszkolu i nauczycieli w szkole.
Dla ich
przyszłych pracodawców. Przeszkolenia i wsparcia.
Dlaczego nie mogę pracować, jeśli
zgodziłam się opiekować
dzieckiem niepełnosprawnym? Zasiłki niższe niż najniższa
krajowa. Zakaz pracy.
A co jeśli tą pracę mogę wykonywać w domu lub w między czasie
wożenia na
rehabilitacje? Dlaczego wbija się mnie w rozciągnięty sweter
wykluczenia
społecznego z niedomytymi włosami, chorym kręgosłupem i
bruzdami po łzach?
Jestem pewna, że nasza polska
rzeczywistość będzie dużo lepsza jak nie poprzestaniemy na machaniu sztandarami, zakładaniu kolorowych
skarpetek i
rysowaniu linii na dłoni. Nie wierzę w dalszą polską szarą
rzeczywistość
przepełnioną paragrafami, „krzyżami” na plecach do dźwigania,
desperację walki
o codzienność i rozpacz za nienarodzonym zwykłym dzieckiem.
Szczęśliwe, godne życie w przypadku
zwykłego dziecka
to kariera naukowca, ale i świetnego ogrodnika. Szczęśliwe,
godne życie w
przypadku ZD to może być samodzielne zawiązanie sznurowadeł …
ale i….No
właśnie.
To „Ale i” tworzy dopiero w Polsce pokolenie o dekadę starsze i to mojej córki.
To „Ale i” tworzy dopiero w Polsce pokolenie o dekadę starsze i to mojej córki.
i to na tyle..
pozdrawiam, życzę więcej głębszych przekazów
Ewa Mamaps. proszę zabronic pisania o "cierpieniu na zespół Downa". Jego się po prostu ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz