Mała Zi jak szalona przekręca kartki książeczki. Właśnie
„czyta” kolejny tomik przygód Kici Koci. Peroruje zawzięcie. Moduluje głosem.
Gestykuluje. Chyba dobrze rokuje. Panna O zaczynała podobnie. Gdzieś w tyle
głowy...”Kiedy będzie czytać?...Kiedy będzie mówić?”...zagłuszam „ktosia”.
Panna
O, której problemy z nauką czytania z I klasy SP ("ona chyba nie zda w
przyszłym roku" - opinia pani Wychowawczyni) pozostały już tylko
mglistym wspomnieniem (target narzucony przez organizm "1 książka na 1
tydzień ..minimum").
Od czegoś trzeba zacząć. Ja zaczynałam od..właśnie. OD CZEGO
JA ZACZYNAŁAM? HALO? TATO?! Kubuś
Puchatek czy Muminki? Czerwony Kapturek w wieku 5 lat znany na pamięć. Koziołek
Matołek czytany przez dziadka na łąkach za FSO. Brzechwa, Tuwim, La Fontaine ….
Tata „zjadał” fragmenty książek a gdy złościłam się o to na niego, śmiał się i
mówił ”Naucz się czytać wtedy nikt nie będzie Tobą manipulować”.
Sobotnie wieczory z babcią i tatą. Podczas czytania
„Trylogii” „zbyt mocne” fragmenty jak dla 5 latki, puentował „wsiadł na konia i
odjechał”(pojedynek Kmicica i Wołodyjowskiego, porwanie Basieńki przez Azję). Widziałam jaką ma
władzę ten kto może czytać sam. To co chce, jak chce, kiedy chce.
Encyklopedia – „nie wiesz co to jest plankton? idź tom na
literę p jest trzeci od lewej strony” Dowiedź się. Poszukaj. Znajdź.
Wygraj.
Mam 6 lat i uwielbiam „Małą czarownicę”Otfrieda Preusslera ,
to jedna z ostatnich książek które czyta mi tata. I „Jednorożca” autorstwa
Sandman-Lilius Irmelin . Koniec dzieciństwa.
W domu przenoszę się z dziecinnego pokoju, który z uwagi na
kłopoty finansowe mama wynajmuje, do
dawnej sypialni rodziców (teraz to pokój mój i mamy). To niby mało literacko
znaczące zdarzenie jest krokiem milowym w mojej literackiej edukacji. Tam, na
półkach stali obok siebie Hemingway, London, Conrad, Twain, Cortazar, Vonegut,
Marquez, Liosa, Druon, Wańkowicz, Kosiński, Stendal... Każdy z nich obiecywał
cały świat. Ale to jeszcze nie teraz, dopiero za kolejne sześć lat sięgnę po
pierwszą z nich. Edgara Allana Poe.
Mam 9 lat. Wyjeżdżam co roku na miesiąc wakacji z Babą Jagą
nad morze. To czas „Dzieci Kapitana Granta”, „Małego Księcia”. Zamiast „Ani z
Zielonego Wzgórza” wolę „Pięcioro dzieci i coś” Edit Nesbit.
Trzy lata później. Karwia. Wieczór. Ciotka (właściwie
ciotka-babka) Maryla z fifką, układająca pasjansa i stosy kryminałów Agaty
Christie. Podkradałam je i czytałam pod kołdrą. Dzięki nim pomorska Karwia
zmieniała się w kornwalijską mieścinę po której krąży genialny detektyw
Hercules Poirot.
„Cały zbudowany jestem z ran”, śpiewał poeta a ja cała
zbudowana jestem z fragmentów książek:
- Może to i głupie, ale do dziś uważam
dzieciństwo za najważniejszą część mojego życia. Byłem wtedy chyba zbyt
szczęśliwy, obawiam się, że to nie jest najlepszy początek, człowiek
potem za żadną cenę nie chce dorosnąć do długich spodni.- Julio Cortazar
- Według mnie dojrzałość polega na tym, że człowiek wie, gdzie kończą się jego możliwości. - Kurt Vonnegut
- Kto się mógł cały oddać jednej idei - niech się tym nie chwali, bo musiał mieć niewiele do oddania. - Władysław Reymont
Mam nadzieję, a to ogromna siła, że moje córki też będą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz