Dużo pracy jak to na początku roku szkolnego. Nadal sprytnie próbuję spinac, zszywac, łatac co się da: czas, pieniądze, potrzeby i zajęcia naszego Stada:) jak każdy z Was, nieprawdaż?
Rozczuliło ....mnie spotkanie ojca z synem. Kogo nie rozczuliło? Mała Zi z równie ogromnym urokiem wita mnie i żegna każdego dnia:
- idąc do przedszkola
- wracając z przedszkola
- idąc na zajęcia rehabilitacyjne na basenie
- wracając z ww zajęc
- wsiadając na konia jadąc na hipoterapię
- zsiadając z owego konia
- idąc na zajęcia logopedyczne
- wychodząc z zajęc logopedycznych
- wstając rano
- kładac się spac...
Jestem mega szczęśliwą mamą, sądzę, że nie jedyną na tej planecie:)
Rozczarowało...Chętnie czytam takie wiadomości, jak ta o adopcji dziecka z ZD. Sama się nad tym zastanawiałam i z całą stanowczością mogę stwierdzic, że przy tym co "proponuje" rodzinom z dziecmi niepełnosprawnymi nasz Kraj (Rząd, Sejm, Miasto, Placówki Zdrowia, Minister Zdrowia, PFRON, OPS, Kościół, Minister Finansów, Ministra Rodziny, Ministra Edukacji, Pani w kolejce w Biedronce i Sąsiedzi) to nie podjęłabym się takiej adopcji nie mając własnego dochodu w wysokości minimalnej 10 tys złotych. Nie chodzi tu o koszty jedzenia czy markowych ubranek. Chodzi o realne koszty rehabilitacji celowej. Celowej czyli takiej której realnie potrzebuje dziecko a nie tej którą uda się wyszarpac w ramach PFRON, NFZ, WWR, dofinansowań gminnych ect. A te realne koszty rehabilitacji to rocznie około 30000 tys. średnia wersja (logopeda lub neurologopeda, rehabilitant, fizykoterapeuta, IS, psycholog) plus więcej o 30% na leki (większa częstotliwośc chorowania), lekarzy (tak wiem ustawa za życiem ale życie życiem i nie raz szybko znaczy ...za 3 miesiące...wow ale super!). Pieluchy odstawiamy później niż zwykłe dziecko. Przedszkole integracyjne, specjalne jakie by nie było ma byc dobre a więc często dojazdy, paliwo.
Super jak Bóg daje dziecko to i daje na dziecko ale gdy adoptuję dziecko to sama muszę kasę na to znaleźc... Rozczarowanie nie wynika z artykułu ale z sytuacji, która jest w Moim Kraju. Z jednej strony pełne wsparcie rodzin z drugiej realne wykluczanie i olewanie. To mnie rozczarowuje.Nie to, że jest za mało "pięcsetplusów" ale to, że rehabilitacja nie jest dopasowana do potrzeb. Edukacja jest wykluczająca i idzie w kierunku getta a nie współistnienia. Rozumiem, że Ktoś może nie chciec aby jego dziecko przez moje miało utrudnioną edukację...Chociaż czy rodzice wybitnych dzieci lub tych "6" tkowych mówią na zebraniach, że chcą by uczniów miernych wykluczyc bo przez nich ich genialne latorośle nie mogą osiągac szczytów swojego geniuszu? Nie słyszałam o tym. A o tym, że przez dzieci z niepełnosprawnościami uczniowie "normalni" tracą lekcje już tak. W życiu nie jest "szkolnie" jednak jeśli w przedszkolu i szkole nie nauczymy dzieci współistniec w plemieniu gdzie są lepsi i gorsi. Niżsi i wyżsi. Słabsi i silniejsi. Sprytniejsi i mniej lotni. To...zabraknie im istotnych kompetencji do życia. Sama wiedza nie wystarczy. Pomoże zdobyc dobrą pracę. Bez kompetencji społecznych nie uda się tej pracy utrzymac. Wątpliwości? Proszę zajrzec do badań nad niezbędnymi kompetencjami w karierze. Nie. Nie podam linków. Trzeba samemu się nagimnastykowac, Moi drodzy (o zbawienny balsamie sarkazmu na rozczarowaną duszę autorki tego wpisu)
Super jak Bóg daje dziecko to i daje na dziecko ale gdy adoptuję dziecko to sama muszę kasę na to znaleźc... Rozczarowanie nie wynika z artykułu ale z sytuacji, która jest w Moim Kraju. Z jednej strony pełne wsparcie rodzin z drugiej realne wykluczanie i olewanie. To mnie rozczarowuje.Nie to, że jest za mało "pięcsetplusów" ale to, że rehabilitacja nie jest dopasowana do potrzeb. Edukacja jest wykluczająca i idzie w kierunku getta a nie współistnienia. Rozumiem, że Ktoś może nie chciec aby jego dziecko przez moje miało utrudnioną edukację...Chociaż czy rodzice wybitnych dzieci lub tych "6" tkowych mówią na zebraniach, że chcą by uczniów miernych wykluczyc bo przez nich ich genialne latorośle nie mogą osiągac szczytów swojego geniuszu? Nie słyszałam o tym. A o tym, że przez dzieci z niepełnosprawnościami uczniowie "normalni" tracą lekcje już tak. W życiu nie jest "szkolnie" jednak jeśli w przedszkolu i szkole nie nauczymy dzieci współistniec w plemieniu gdzie są lepsi i gorsi. Niżsi i wyżsi. Słabsi i silniejsi. Sprytniejsi i mniej lotni. To...zabraknie im istotnych kompetencji do życia. Sama wiedza nie wystarczy. Pomoże zdobyc dobrą pracę. Bez kompetencji społecznych nie uda się tej pracy utrzymac. Wątpliwości? Proszę zajrzec do badań nad niezbędnymi kompetencjami w karierze. Nie. Nie podam linków. Trzeba samemu się nagimnastykowac, Moi drodzy (o zbawienny balsamie sarkazmu na rozczarowaną duszę autorki tego wpisu)
Kilka słów a propos chociażby empatii podczas wizyty lekarskiej w znanych Kajetanach. Córka diagnozowana już długi czas co do niedosłuchu, ale to nic.
OdpowiedzUsuńDo czego zmierzam. Lekarze z ww poradni utrzymują, iż ciągle ma płyn w uszach-czas drenażu w końcu powinien nastąpić, ale...i tu moje ALE...gdyż w między czasie skorzystałam z prywatnego gabinetu, oczyszczono jej uszy, wykonano badanie słuchu i obejrzał Pan Doktor bębenki (wnikliwie).
Oznajmił "płynu w uszach nie ma"!!
Jadę na planowany ABR uszu w Kajetanach i...po 3 tyg. znowu jest płyn?!!
Pokazuję więc Lekarce owy wynik tympanometrii iiii...ale "co Pani mówi. Te wyniki wskazują na płyn w uszach"
Jakbym w twarz dostała.
No czekamy na wyniki ABR.
Lekarka do mnie " A mówiłam, że jest płyn w uszach??"
Od razu z góry - drenaż, po złości bez możliwości farmakologicznej.
Po złości, bo byłam prywatnie i śmię twierdzić, ze nie ma płynu??!!
Tak odczułam.
Bez rozmowy, wyjaśnień czy ewidentnego wskazania złych wyników wykazujących płyn.
Dlaczego?
Bo byłam prywatnie?11Komuś na złość tym zrobiłam??
Nieeeee...ja tylko walczę o zdrowie mojej córki.
No i co tu mogę skomentowac tylko :( zostaje...
OdpowiedzUsuńNadal pozostaje pytanie "komu uwierzyć i co zrobić?"
OdpowiedzUsuń