Właściwie dlaczego zaczęłam pisac teraz a nie trzy lata temu. Albo dwa. Rok? Nie mam pojęcia. Bladego. Opalonego. Zielonego. Jakiegokolwiek. Wypełniało się we mnie to wszystko po brzegi. Po granice. Aż zaczęło ciurkac każdą szczeliną, wylewac się pęknięciami.
Zrozumiałam, że to co mnie buduje to moje córki. To tak jak mówił Antoine de Saint-Exupery "A życ możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzec". To dla nich mogę walczyc do samego końca. Umrzec? Ba...dla nich chcę życ jak najlepiej.
Mała Zi jest pełną siły wewnętrznej, dynamiczną osóbką. "Niepełnosprawnośc" jest słowem, które wymaga w dzisiejszych czasach przedefiniowania. Systemowego, bo wrzucanie do jednej szuflady dziecka na wózku z tym z zespołem Downa jest wysoce nie wskazane. Redefinicja dałaby możliwośc napisania innej przyszłości dla naszych niepełnosprawnych dzieci. Społecznego, bowiem niepełnosprawne dzieci intelektualnie czy fizycznie, nakreślą reszcie inny a przez to bogatszy świat. Wierzę w to, że jeśli poddamy w wątpliwośc najwyższą wartośc rozumu i intelektu, odnajdziemy dziecięcą radośc w zwykłym przytuleniu. Kiedyś ten gest może uratowac komuś życie. Podszyte banałem ale bardzo prawdziwe. A Mała Zi i cała "zgraja" jej podobnych dzieci urodzonych z dodatkowym chromosomem miłości już czeka by poprawic nasz świat. Tylko im pozwólmy. Bez głupich uśmieszków. Speszenia prostotą prawdziwych gestów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz