poniedziałek, 7 sierpnia 2017

K jak KINDERSTUBA

Wyjazd  na działkę z Małą Zi to coś w stylu mini survivalu. Dla mnie. Ciężko bowiem Mała Zi ewidentnie odreagowuje miasto i brata się z naturą na 120%. Co to znaczy?

Wstaje ok.4-5 rano.
Jeśli nie da się dźwiękiem zwabić mnie do pokoju, staje przy barierce i rzuca książkami albo zabawkami w moje drzwi. 
Na hasło "Zi ubierz się zanim wyjdziesz z domu bo pada" założyła jedynie kaloszki.  Ale tak totalnie jedynie.
Otwiera lodówkę i dewaguje co ma zjeść 10 razy na dobę.
Chce iść na lody ... o 8, 12, 15, 18...
Jeśli nie na lody to do "Muu"... równie często.
Sprząta popiół z grilla lub kominka.
Pieli grządki "totalnie" do "gołej" trawki. 
Nawet jak jest senna w południe to położenie jej zajmuje godzinę a wybudza się nawet przy brzęczeniu muchy.
Ucieka z działki wszystkimi możliwymi dziurami. Ostatnio przyniosła krzesełko aby otworzyć haczyk. 
Nie słucha  i makabrycznie boję się spuścić ją z oka...


Dziecko dąży do niezależności poprzez pracę; do niezależności ciała i umysłu. Jest mu obojętne co wiedzą inni: chce samo się uczyć, samodzielnie doświadczać w środowisku i wchłaniać je zmysłami, dzięki własnemu osobistemu wysiłkowi. 
 Montessori


No i pozamiatane. Jak mam mówić o kindersztubie? Dawać świetlany przykład stoickiego spokoju? Zostaje mi jedynie przekupstwo i .. prawie stoicki spokój.

Ale nic to ....jedziemy! Przebywanie na tzw. "łonie natury" ma ogromny wpływ. Pozytywny na rozwój dziecka.


A więc do zobaczenia , przeczytania we wrześniu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz