piątek, 8 czerwca 2018

Zatopione w bursztynie

Zatrzymajcie ten świat ja wysiadam

Panna O pyta mnie co robię. Zozo z zainteresowaniem przekrzywia główkę. Mówię, że opracowuję temat „powolność”.

A ona na to dlaczego tak zawsze się spieszę? Zozo jej przytakuje...

"Śpieszę?"- pytam  z niedowierzaniem,

...no poganiasz nas rano...szybko szybko bo szkoła, bo przedszkole, bo jadę na spotkanie...

Wiem, że ma rację...1:0 dla logiki dziecka. Ba. Nokaut bo Zojka patrzy na mnie złowieszczo i oskarżycielsko zarazem.

"cioto tolos"? -tym razem pyta Mała Zi.

Tłumacze obu.

"A opowiesz nam powolną bajkę?"

"szedł żółw...szedł... szedł..."

"nie taką"...śmiech..."prawdziwą i z takim ważnym czymś na końcu"

"morałem?"

"tak..."

opowiadam więc bajkę o złotej kaczce...To znaczy chcę opowiedziec bo Mała Zi natychmiast oświadcza, że chce o hrr i auu i fuu (już spieszę z tłumaczeniem: trzy świnki i wilk, który dmuchał na domki" Znacie? Na pewno? Ja opowiadam to 68 raz w ciągu 9 tygodni i wciąż odnajduję coś nowego:) Zozo nie pozwala innej banki nawet zacząc...

Zatrzymaj świat ja wysiadam? Raczej zaciągnę ręczny hamulec. Mam naturę społecznika więc zaciągnę go dla ogółu...Zatrzymajmy pociąg zwany życiem...w szczerym polu...gdzie nie ma nic...tylko nuda. A nuda ma znaczenie fundamentalne bo dzięki niej obserwujemy otaczający nas świat. Bez pośpiechu, bezwiednie badamy zachodzące w nim procesy. Układamy go w sobie jak puzzle.

A co będzie gdy przyjdzie konduktor? to kto zapłaci za nie prawne użycie tegoż hamulca?

Jak to kto? Ja... pan..pani..społeczeństwo... Warto zapłacić. Bo zbyt wiele można stracić jadąc dalej.

Wysiadam i wiem gdzie.A przynajmniej w mojej pamięci jest takie miejsce. To po kaszubsku Mechelinczi. Miejsce, które odkryłam dekadę (prawie) temu dzięki L. Wioska rybacka niedaleko Gdyni gdzie jak turyści  to tylko „wtajemniczeni”. Nie wiem co było w tych kilkunastu domach, przystani rybackiej jak sprzed pół wieku? Cztery letnie smażalnie, wędzarnia i jeden nadęty przybytek gastronomiczny. Torpedownia z czasów wojny. Wąska plaża, z kamieniami i kaszubskimi kutrami rybackimi. Wszędzie blisko ale jednak daleko dla około trzystu mieszkańców. Dla mnie jednak to był prawdziwy bursztyn. Zatrzymana przestrzeń ze swoją niepowtarzalną atmosferę. Autentyczny genis loci. Nie wiem czy nadal to zatopienie „w bursztynie czasu” trwa. Czytałam w google o apartamentowcach z pięknym widokiem na morze i rozbudowaną przetwórnią ryb. UPS>> ukradli mi moje miejsce?
Chciałabym w te wakacje zobaczyc NOWE Mechelinczi choc i tak wypiję szklankę lemoniady za zdrowie przeżytków, które zbudowały naszą własną historię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz