Siedzimy na kawie i ciachu w łomiankowskiej
kafeterii. Zojka gada jak zwykle, (czyli bez przerwy). Czasem żałuję, że
jeszcze nie wszystko rozumiem i tego też, że ona jeszcze nie mówi wyraźnie i po
polsku.
Gdy nie gada rozpycha sobie pyszczydło ciastem czekoladowym i rozgląda
się ciekawie po Sali. Nagle zaczyna z zachwytem nawijać ciągnąc mnie za rękę (ja w tym
czasie podczytuję gazetę). Pokazuje mi obrazek na ścianie (patrz foto po lewej)
i łapie mnie za spodnie.
Nie dochodzi do mnie od razu i tylko cierpliwe
tłumaczenie mojej córki, a moje celne pytania doprowadzają nas do konkluzji
(patrz foto poniżej i po prawej). Wzór materiału moich spodni jest podobny do obrazu
przedstawionego na zdjęciu.
Porównywanie różnych rzeczy jest niby zwyczajną
czynnością dla nas dorosłych a konieczność wypracowania jej u dzieci, którym
zwyczajowo sprawia trudność to niezbędna zdolność dla rozwoju ich mózgu.
Tak,
więc się zastanawiam....
Kiedy ja przestałam patrzeć ze zrozumieniem?
Kiedy Zozole
nauczyła się dostrzegać i widzieć??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz