Wakacje? Jak to wakacje? - Patrzą na mnie z lekkim politowaniem wymieszanym z wyższością Ci, którzy nie znali mnie przed "erą" MDN (skrót: matka dziecka niepełnosprawnego). No to przecież oczywiste, że na Seszele nie pojadę. Odległości, ceny, organizacja i potrzeby. Bo po co mi właściwie takie Seszele? Przecież nie zostawię dzieci zwłaszcza niepełnosprawnego pod opieką mniej lub bardziej obcej rodziny czy znajomych. To skrajna nieodpowiedzialność. Taki wyjazd bez dzieci. A z dziećmi? Kto by słyszał brać je w tak długą i męczącą drogę dla własnej przyjemności! Wstyd wogóle tak myśleć! Poza tym skoro byłoby mnie stać (choć na szczęście nie stać) na TAKI drogi wyjazd to jak śmiem zbierać 1% na rehabilitacje dziecka?!! Żenada!
Są wyjazdy rehabilitacyjne (już raz byłam) dofinansowane z PFRON (już raz miałam) więc teraz kolejne dofinansowanie za dwa lata o ile będą na to fundusze. Z nimi coś dość krucho, mimo, że miało być więcej pieniędzy na tego typu cele. Zawsze mogę sobie z 500 plus dołożyć. Po to przecież je dostaję...cóż. MDN (skrót powyżej rozwinięty) może je sobie dołożyć do rehabilitacji a rodzice zdrowych będą mieć na kino i zajęcia taneczne. No, jest fajnie. Tylko bez złośliwości! Taka karma MDN (skrót wyżej powyżej rozwinięty). No przecież sama chciałaś! (tu pojawiają się wszech-wkurzające uśmieszki).
A poza tym postaraj się o sanatorium. No staram się. Jestem 317 w kolejce. Za 5-6 miesięcy powinnam "coś" dostać. Akurat będzie zima. Nie ma to jak 4 latka w zimę nad polskim morzem. Już się nie mogę doczekać tego ubierania, rozbierania, upocenia, upie...enia. Tego kaszlu i kataru i może zapalenia oskrzeli. Przecież z okazji chorób dróg oddechowych nas nad to morze wysyłają. Muszę dowiedzieć się co zrobić aby przesunąć się w kolejce dalej..na chociażby wiosnę jakąś. Ale to już temat na inny post.
Pueblos Blancos czyli białe miasteczka to cała grupa większych i mniejszych miast i miasteczek w Andaluzji. W okolicach Malagi jest ich prawdziwy "wysyp".
Białe ściany domów pomalowane wapnem odbijają promienie słońca do bólu rozrywając oczy. Jest koszmarny upał. Siesta. Lokalesi śpią, odpoczywają, bawią się lub kochają. Tylko turyści są na tyle szaleni by zwiedzać. Ruta de los pueblos blancos wiedzie nas od białego miasteczka do równie białego miasta. Słońce nie pozwala oddychać. Marzymy o kilku łykach wina i ... hamaku.
Wreszcie koniec siesty. Przed nami kolejne miasteczko. Powoli ożywa. Rolety podnoszą się leniwie odsłaniając proste wnętrze i ladę z tapasami. Nie ma mowy byśmy jechali dalej bez zaspokojenia małego głodu. W dużym upale jest miejsce jedynie na mały...ale bardzo wilczy głód.
Zimna cerveza i ośmiorniczki z oliwą i wędzoną papryką. Potem empanadillas z tuńczykiem i oliwkami. Tortilla klasyczna. Oliwki, wielkie jak śliwki i pyszne jak miłość. Kolejne piwo? A może Malaga z wodą? Oreja i Tortillitas de Camarones. Morcilla Frita i Gildas... Kolejne piwo. Kieliszek Malagi...
Właściwie to gdzie jesteśmy? Olvera ? Arcos de la Frontera ? Wait?
Wszędzie jest biało i pysznie....
No nie możliwe, że tak wyglądało moje życie 8 lat temu. Sama w to nie wierzę. Ba już nawet chyba nie pamiętam. Dobrze, że są zdjęcia. Mogę sobie samej udowodnić, że to nie w równoległym wymiarze inna E wiedzie inne życie. Teraz na pewno się zastanawiacie, czy żałuję? Czy może dumnie wypnę pierś i jak prawdziwa Matka Polka podrzucę na plecach krzyż i zakrzyknę bojowo "Nie!". No więc...nie. Nie wypnę piersi. Nie jestem MP. Nie podrzucę krzyża bo raczej go wlokę za sobą niż niosę raźno... Mogę jedynie z uśmiechem, to jedno czego głupie uśmieszki i politowane dziubki mi nie zepsują. Mogę więc, ż uśmiechem powiedzieć: "Nie". Bez tłumaczenia. Wyjaśniania. Litanii. Wypracowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz