No więc wszystko (na ziemi i niebie) ma pomagać tym biednym matkom dzieci niepełnosprawnych skoro już podjęły się tego trudnego trudy i znoju i krzyża i co tam się komu idiotycznego na ślinę wciska. Mamy ustawy, konsultacje, specjalistów i ... mój dzień. Tak opiszę Wam ten dzień kiedy to jak każda matka DN (dziecko niepełnosprawne w skrócie) "siedzę sobie w domu".
Jak pamiętacie z poprzedniego wpisu udało mi się uzyskać zlecenie na pieluchy. Jednak to dopiero początek teraz trzeba je zarejestrować...
Zamiast więc jechać na rehabilitacje własne (tak, mnie też siadł kręgosłup jak większości z nas matek DN) na które czekałam kilka miesięcy (oj nie bądźmy drobiazgowi i złośliwi) wstałam o 6.01 (leniąc się całą minutę). Przygotowałam "dom" na moje wyjście do kolejki w NFZ. Placówkę otwierają co prawda o 8.00 jednak ostatnio gdy dojechałam na 12 miałam numerek 303, jak ten nasz dywizjon i jak dywizjon się czułam, gdy obliczyłam za pomocą Panny O i kalkulatora, że przy średnim czaso- okresie obsługi przy okienku pomnożonym przez liczbę numerków które dzielą osobę obsługiwaną akuratnie a mną a podzieloną przez liczbę okienek zajmujących się kategorią tematów "A", moja kolej nadejdzie za 3 godziny i 28 minut. Niestety do odbioru Małej Zi zostało mi 2 godziny więc zrezygnowałam. Podejście drugie zaplanowałam w najdrobniejszych szczegółach.
Przesiadka z auta do metra w kalkulacji czasowo-finansowej tańsza niż parkowanie w okolicach Chałubińskiego. Na miejscu jestem 8.23. Mam numerek nomen omen 23 (!) Aktualnie obsługiwana jest osoba nr. 12. Do okienka podchodzę w ciągu zaledwie 15 minut. Okazuje się, że ktoś niechcący naciskał na podajnik do numerków zbyt intensywnie i "wystukał" sobie sześc czy siedem numerków z rzędu. Moje szczęście jak sami rozumiecie nie ma granic. Widzę wyświetlone "23" podchodzę do okienka nr. X. Obdarzam siedzącą tam panią najpiękniejszym z moich uśmiechów. Zero udawania bo szczęście jak sami rozumiecie mnie rozpiera... A tu się okazuje, że po pierwsze lekarz zapisał zły kod choroby (P-101 a nie P-100) przecież powinnam była sprawdzic co mi wypisywał i od razu zweryfikować. A ja głupia radośnie zaćwierkałam i poleciałam. Na szczęście Pani po Drugiej Stronie okazała się być współczesnym wcieleniem Kobiety Za Ladą (pamiętacie ten kultowy dla mnie czeski serial?) i poprawiła odpowiednią urzędniczą adnotacją błąd lekarski. Ale jak to mawiała moja babka ze strony ojca "nie mów hop nawet jak przeskoczysz bo nie wiesz w co wskoczyłeś" ...Miała rację jak zawsze moje babki. Okazuje się, że Małej Zi nie ma w bazie NFZ. Jako osoby ubezpieczonej. Była, pewnie, że była. Do października 2016. Jednak gdy się przeprowadzałyśmy to została wyrejestrowana i już nie zarejestrowana powtórnie. Szybko sprawdziła Uprzejma Urzędniczka moją skromną osobę. No więc ja jestem ubezpieczona. Przecież jestem opiekunem osoby niepełnosprawnej i pobieram odpowiednie apanaże. Tylko osoby owej, której to zawdzięczam, w bazie NFZ brak. Widząc moją totalnie głupią i pogubioną minę Pani po Drugiej Stronie versus Uprzejma Urzędniczka wystawia mi "zgodę" na pieluchomajtki na jeden miesiąc, polecając sprawę jak najszybciej wyjaśnić.
Jadę więc metrem a potem autem (cholera czemu nie pojechałam bezpośrednio byłoby szybciej) do "mojego" OPS -u. Gdzie dowiaduję się, że przecież dzieci do 18 roku życia są objęte bezpłatną opieką medyczną ale skoro chcę to można je ("je"- bo Pannę O też wyrejestrowano) zarejestrować. Dostaję odpowiedni druk do wypełnienia. Teraz muszę "jedynie" iść do lekarza i dostać kolejne zapotrzebowanie w środki medyczne... Gdy sobie przypominam moją poprzednią z tym "katorgę" już zaczyna boleć mnie głowa i brzuch....
W zmęczeniu hartuję się i dojrzewam - powiedział Janusz Korczak, tylko jak bardzo mam być dojrzała i zahartowana? Jest jakaś skala? Jakiś "odlew hartu i dojrzewania" przechowywany w Międzynarodowym Biurze Miar i Wag w Sèvres koło Paryża?
Dobra...teraz do pediatry. I tym razem nie dam się zbyć niczyją niewiedzą a za brak czyichś kompetencji przepraszać nie będę....
..........................................................No i tak sobie "posiedziałam" w domu....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz